Działa Pani w sieci jako Nieperfekcyjna mama. Tytuł dość przewrotny. Może Pani opowiedzieć więcej o idei swojego bloga?
Kiedy zaczynałam pisać, w Internecie panowała moda na pokazywanie perfekcyjnych rodzin. Zdjęcia były wymuskane, panował na nich porządek, dzieci zawsze czyste, a mama obowiązkowo musiała się uśmiechać. Miałam dwuletnią córkę i wiedziałam już, że rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Bywałam zmęczona, rozdrażniona. Często czułam się samotna i zaniedbana. Pomyślałam, że właśnie takiej prawdy brakuje w Internecie. Że macierzyństwo, owszem, jest wspaniałe i słodkie, ale przecież bywa też w nieco ciemniejszych barwach. Kiedy urodziłam Martynę zaplanowałam sobie bycie perfekcyjną mamą. I kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że… nie potrafię, przestałam cieszyć się z bycia mamą. Miałam wyrzuty sumienia, bo chciałam, żeby moje dziecko miało najwspanialszą mamę na świecie, a tymczasem byłam po prostu zmęczona życiem. Zrobiłam więc ze swojej „nieperfekcyjności” atut. Zaletę. Zaczęłam pisać o tym, że wcale nie muszę być najlepsza, za to muszę zrobić wszystko, żeby być szczęśliwa.
Marka odzieżowa Mapalia to dość nowy projekt. Skąd pomysł, aby połączyć parentingowego bloga z ubraniami dla kobiet?
Działam w Internecie od ponad dziesięciu lat. Profil na Facebooku śledzi prawie 300 tysięcy osób. Od początku trzymałam „sztamę” ze swoimi odbiorczyniami. Rozmawiamy, piszemy, dyskutujemy. O marce odzieżowej marzyłam od dawna. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że wiem, czego potrzebują kobiety. Wiem, czego szukają. I mam naprawdę spore grono osób, które po prostu mogę o to zapytać. To dobry start. Moje klientki wiedzą od kogo kupują, znają mnie już na tyle, że przychodzą często jak do koleżanki. To bardzo miłe.
Jaką jest Pani mamą w oczach swoich, a jaką w oczach swoich córek?
Może to zabrzmi mało skromnie, ale wiem, że dla moich córek jestem najlepszą mamą na świecie. Dużo rozmawiamy, wiem, że mi ufają, a na tym najbardziej mi zależy. Potrafię też słuchać i wciąż uczę się nie wtrącać.
Sama o sobie mówię, że jestem wystarczająco dobrą mamą. Na pewno popełniam jakieś błędy, ale to przecież zupełnie normalne. Nikt nie rodzi się idealny.
Jakie ma Pani największe zawodowe marzenie?
W tej chwili skupiam się najbardziej na Mapalii. Chciałabym, żeby marka miała duże, stałe grono klientek i wciąż się rozwijała. Oczywiście, marzę o sukcesie, ale wiem, że w tej kwestii marzenia nie wystarczą. Trzeba na niego zapracować. I tak do tego podchodzę.
Jak łączy Pani życie zawodowe z prywatnym? Jaką radę dałaby Pani mamom, które chcą wrócić do pracy?
Pracuję w domu, więc wiem jaki mam przywilej. Nie wychodzę do pracy na kilka godzin i nie muszę się martwić o to, z kim zostawić dziecko, gdy któraś z córek choruje. Trzeba mieć jednak świadomość tego, że praca na własny rachunek wymaga ogromu samozaparcia i samodyscypliny. Dla mnie oddzielenie obowiązków domowych od zawodowych na początku było bardzo trudne, bo przecież skoro jestem w domu to mogę przy okazji opróżnić zmywarkę czy włączyć pralkę, a przy okazji umyć łazienkę. Tym sposobem wciąż miałam zaległości w swojej firmie. Starannie zaplanowany dzień naprawdę wiele ułatwia. Kiedy córki są w szkole zajmuję się wyłącznie firmą, a obowiązki domowe dzielimy na wszystkich domowników. Dzięki temu codziennie mam jeszcze czas dla dzieci. To brzmi lekko i przyjemnie, ale wypracowanie takiego modelu działania naprawdę nie było łatwe.
Jaką radę dałabym innym mamom? Planowanie, ale ze świadomością, że nie wszystko zaplanować się da. I oczywiście, żeby pamiętały, że wcale nie musi być perfekcyjnie, żeby było fajnie.