Renata Filipek-Baryłowska, dyrektor komercyjna Pionu Klientów Biznesowych w Netii
Już od pięciu lat organizują Państwo kongres Biznes to Rozmowy. Skąd pomysł na tego typu wydarzenie?
Spotkania biznesowe z naszymi klientami organizujemy praktycznie od zawsze. Bardzo ważne dla nas jest, żeby mieć bezpośredni kontakt z klientami, żeby móc się z nimi spotkać, porozmawiać, poznać ich zdanie na temat usług Netii. Zauważyliśmy jednak, że obecnie, w dobie ciągłego braku czasu,klienci selekcjonują wydarzenia i uczestniczą tylko w tych, z których wynoszą jakąś konkretną wartość, wiedzę. Stąd wzięła się idea całodziennego spotkania wypełnionego od rana do wieczora inspirującymi wykładami.
Biznes to Rozmowy każdego roku przyciąga prawie 1400 osób z różnych branż, miast, pracujących na rozmaitychstanowiskach. Goście specjalni, eksperci i najlepsi mówcy z Polski i świata zarażają uczestników swoimi pomysłami, przemyśleniami, prezentująwyniki obserwacji i badań. Wszystko w krótkiej, dynamicznej formie po to, żeby nie wyczerpać tematu, ale dać pewien impuls, który każdy wykorzysta na swój sposób, w swoim życiu czy w swojej firmie.
Okazało się, że ta forma doskonale wpisała się w potrzeby naszych klientów. Kongres oceniany jest bardzo wysoko, 98% uczestników rekomendowałoby go swoim znajomym. Widać to też po rosnącym z roku na rokzainteresowaniu tym wydarzeniem.
Co roku podejmują Państwo ważne tematy ze świata technologii i biznesu. Na co postawili Państwo w tegorocznej edycji kongresu?
Głównym celem było wywołanie dyskusji na temat najnowszych trendów technologicznych i możliwości, jakie one stwarzają, m.in. w dziedzinie mobilności, wideo czy w obszarze zwanym internetem rzeczy (Internet of Things).
O mobilności mówiliśmy w rozumieniu jej wpływu na styl życia i pracy, tego, co ona oznacza, i co daje użytkownikom nowych technologii. Zjawisko wszechobecnego internetu, korzystanie z niego jak z powietrza czy prądu za pomocą osobistych komputerów, smartfonów, tabletów, używanie goprzez pokolenie C, jak i mojepokolenie zmienia nasze codzienne życie i pracę. W tym wypadku zwróciliśmy też uwagę na kwestie bezpieczeństwa.
Drugim omawianym zjawiskiem była wideorozmowa, która staje się standardem w komunikacji biznesowej i kluczowym czynnikiem w rozwoju globalnej wioski (globalnego miejsca pracy). Kolejna kwestia, na którą zwróciliśmy uwagę,to Internet of Things. Coraz więcej sprzętów codziennego użytku można podłączyć do internetu i dzięki temu używać ich w inny sposób, ułatwiając sobie życie. Te wszystkie aspekty zostałyporuszone na tegorocznym kongresie, zarówno w wystąpieniu gościa specjalnego Jeremy’ego Gutsche, w sesjach merytorycznych naszych partnerów, jak i w debatach.
Jeremy Gutsche, twórca TrendHunter.com,opowiedział o trendach w mijającym roku, twórczym wykorzystaniu czasu chaosu oraz poszukiwaniu trendów. Czy mogłaby Pani przybliżyć koncepcję trendhuntingu?
Myśląc o głównym temacie tegorocznej edycji kongresu, od razu wpadliśmy na pomysł zaproszenia Jeremy’ego Gutsche. To wulkan energii i bardzo inspirujący człowiek, który zachęca do działania, niestandardowego myślenia i poszukiwania własnegosposobu na sukces. Swój sukces Jeremy oparł właśnie na trendhuntingu – jego portal TrendHunter.com ma bazę fanów liczącą trzy miliony osób.
Jak wielokrotnie podczas kongresu podkreślał Jeremy, żyjemy w czasach zmian, w czasach chaosu, które sprawiają, że obecna pozycja firmy na rynku może zmienić się w każdej chwili.Dlatego obecnie poszukiwanie trendów i umiejętności adaptacji firmy stają sięważniejsze niż kiedykolwiek. Trzeba zrozumieć nastawienie klientów i aktywnie szukać nowych pomysłów i inspiracji, by wygrywać z konkurencją.
Współczesny świat daje wiele możliwości. Dzisiaj każdy może stworzyć nowy trend, opracowując unikalne, innowacyjne i zauważalne rozwiązanie. Dlatego konkurencja na rynku jest coraz większa i coraz silniejsza. To sprawia, że każda firma musi stawiać na lepsze zrozumienie klienta, jego otoczenia ibłyskawicznie odpowiadać na jego potrzeby lub znajdować takie obszary, o których sam jeszcze nie pomyślał.
Bardzo pomaga w tym koncepcja adaptacyjnej innowacyjności, którą Jeremy także przedstawił w Warszawie. Chodzi o metodę, dzięki której można próbować różnych rozwiązań, nie obawiając się o ryzyko ich niepowodzenia. Obecnie, według niego, można jednocześnie przeprowadzić kilka eksperymentów, z których część może się udać, a część nie. W ten sposób nie skupiamy się na jednym produkcie, innowacji, nie potrzebujemy wielu lat na sprawdzenie, czy osiągnęliśmy sukces. Pozwala to ograniczyć ryzyko i jednocześnie się rozwijać.
Jednym z tematów kongresu była dostępność 24/7. Czy ta forma pracy i styl życia będą coraz bardziej powszechne?
Tak, ten temat był podstawą dyskusji w jednej z debat tegorocznego kongresu. Do rozmowy zaprosiliśmy Ronalda Binkofskiego, dyrektora generalnego Microsoft Polska, Piotra Czarneckiego, prezesa Raiffeisen Polbank, Andrzeja Dulkę, prezesa Alcatel-Lucent, oraz Macieja Filipkowskiego, prezesa Samsung Electronics Polska. W debacie wziął udział także nasz prezes, Mirosław Godlewski.Panowie prowadzili ożywioną dyskusję na temat pozytywnych i negatywnych skutków, jakie niesie dostępność przez 24 godziny 7 dni w tygodniu zarówno w życiu prywatnym, jak i w pracy.
Technologia coraz mocniej wkracza w nasze życie. W pracy oznacza to nieograniczoną możliwość kontaktu ze współpracownikami, pracującymi w innym mieście czy nawet na drugim końcu globu. Już nie musimy siedzieć przy biurku, aby mieć dostęp do swojej skrzynki mailowej, ani być w firmie, by nią zarządzać. Technologia daje także większe możliwości rozwojowe, ponieważ ludzie z różnych miejsc mogą wspólnie wziąć udział np. w wirtualnych szkoleniach. To dla firm nie tylko oszczędność czasu, ale i pieniędzy. Dostępność 24/7 to także szybkie odnalezienie potrzebnej informacji i jeszcze szybsza reakcja.
To samo dotyczy codziennego życia. Możemy utrzymywać kontakty ze znajomymi z każdego miejsca na świecie. Technologia ułatwia także życie, pozwala odnaleźć interesujące nas miejsca, informacje, znaleźć kontakt do konkretnej firmy, zrobić przelew czy opłacić rachunki, gdziekolwiek obecnie przebywamy.
Jednak ta dostępność ma również swoje złe strony. Jeżeli nie nałożymy na nią cugli, będziemy musieli przyzwyczaić się do świata, w którym podczas odpoczynku czy urlopu nie odłączymy się od pracy animediów społecznościowych. Ta zmiana w dużym stopniu wpływa także na nasze dzieci, które w przyszłości mogą spędzać cały czas wolny przy komputerze, ze swoimi wirtualnymi przyjaciółmi, zamiast z tymi prawdziwymi, na podwórku. Dlatego warto korzystać z rozwiązań technologicznych, ale zawsze dbać o balans pomiędzy pracą a życiem osobistym, tym wirtualnym i tym prawdziwym.
Całkowita dostępność w pracy w dużym stopniu wpływa na nasze życie. Jak w takim świecie odnaleźć równowagę pomiędzy tymi sferami? Czy Pani się to udaje? Jak łączy Pani pracę z macierzyństwem?
Po pierwsze, ważne jest, aby lubić to, co się robi, wówczas pracując nawet poza standardowymi godzinami pracy, człowiek się nie wypala. Wiadomo też, że każdy człowiek potrzebuje odskoczni. Na szczęście pracuję w firmie, gdzie elastyczne podejście do obowiązków jest akceptowane, ważniejsze bowiem okazuje sięto, co i jak zrobimy, niż ile godzin przesiedzimy przy biurku. W takich warunkach rozwijałam się zawodowo i takie środowisko też chcę stwarzać mojemu zespołowi.
Najwięcej jednak energii czerpię z pogadanek rodzinnych. Nasze córki są co prawda jeszcze małe, ale często prowadzimy bardzo intensywne debaty na różne tematy. Interesuję się bardzo komunikacją i podczas takich rozmów mogę zgłębiać ten obszar bez końca, bo dziewczyny rosną, wraz z nimi ich świadomość, a przed nami – rodzicami – różne wyzwania komunikacyjne z młodym pokoleniem.Z tych naszych rozmów sporo też czerpię inspiracji na temat tego, jak młode pokolenie myśli i chce żyć.
Obecnie pracuje Pani na stanowisku dyrektor komercyjnej Pionu Klientów Biznesowych w Netii. Jak wyglądała Pani kariera?
Pracuję w Netii już kilkanaście lat i rozpoczynałam pracę jako przedstawiciel handlowy w dziale sprzedaży. Potem przechodziłam przez różne stanowiska managerskie aż do teraz, kiedy zarządzam całym rynkiem B2B. Jestem bardzo zadowolona z tego, co robię. Mogę śmiało powiedzieć, że taka praca to moja pasja zawodowa i zawsze się buntuję,gdyktoś mówi,że „robię karierę” – brzmi to jak cel sam w sobie, a u mnie te stanowiska zawsze były efektem pracy i zadań, jakie mi powierzano, nigdy celem do zdobycia.
Biznes to wciąż w dużym stopniu mężczyźni. Jak Pani, jako doświadczona businesswoman, odnajduje się w tym świecie? Czy kiedykolwiek spotkała się pani z przejawami dyskryminacji?
Faktycznie pracuję w branży, w której dominują mężczyźni i my, kobiety, a szczególnie w roli szefowych, jesteśmy zawsze mocno obserwowane, czy na pewno dajemy sobie radę.
Ja na co dzień w ogóle się na tym nie skupiam, bo po prostu są zadania, które musimy wykonać jako team i płeć nie ma tu nic do rzeczy. Zasadniczojednak uważam, że obecność kobiet w bardzo męskich jednorodnych strukturach jest bardzo pożądana i niezwyklepomocna. W niektórych kompetencjach, jak np. multizadaniowość, motywowanie ludzi czy komunikacja, kobiety mogą osiągać lepsze rezultaty, bo inaczej podchodzą do ludzi i więcej dostrzegają. Dlatego ważne, żeby biznes tworzyły i kobiety, i mężczyźni, aby zespół mógł być jeszcze bardziej efektywny.
Jak, według Pani,brzmi recepta na sukces dla kobiet, które wkraczają w świat biznesu lub już w nim działają?
Być sobą – czyli prawdziwą kobietą, i robić swoje. Często obserwuję kobiety, które chcą naśladować mężczyzn w stylu zarządzania, prowadzenia biznesu czy w podejmowaniu decyzji. To błędny kierunek. Takie zachowanie wynika z braku pewności siebie, a jego rezultat stanowi utrata wiarygodności – w efekcie stajemy sięnieskuteczne, nieefektywne i sfrustrowane. Jeśli dobrze się czujemy w świecie biznesu i to nas kręci, róbmy swoje. Wszyscy na tym zyskują. My, bo pozostajemyw zgodzie z sobą, i nasi szefowie, bo mają autentyczną korzyść z różnorodności, nowego spojrzenia i innego rodzaju energii w zespole. To samo dotyczy balansu praca – dom. Nie mam wyrzutów sumienia, że moi koledzy siedzą w pracy do 19.00, a ja kończę o 17.00, bo chcę jeszcze odebrać dzieci z przedszkola i spędzić z nimi wieczór.Każdy tak może zrobić, obojętne, czy jest mamą, czy tatą – kluczem jest dobra organizacja, no i priorytety na wieczór.
Oczywiście zdarza się też, że muszę albo chcę popracować nad czymś, poczytać, pomyśleć. Robię to, kiedy dzieci już śpią – wtedy, w spokoju, przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły.
Praca na tak wysokim stanowisku, dwójka dzieci. Czy znajduje Pani czas dla siebie, na swoje hobby?
Moje hobby to żyć pełnią życia – tu i teraz. Kocham zmieniające się pory roku, bo mogę robić różne rzeczy, które sprawiają mi gigaprzyjemność. Narty – zimą, rower – latem, zmieniać wystrój domu, ogrodu czy nawet garderoby. To, że wszystko się zmienia, jest piękne, naprawdę mnie to cieszy. Odkąd mam dzieci, widzę wszystkojeszcze wyraźniej –mnóstwo rzeczystaramy się robić razem, przeżywam więc również to, co widzą moje córki, a to świat o wiele bardziej kolorowy. Lubię również gotować. Różne pory roku dostarczają wielu inspiracji kulinarnych – ostatnio nawet spróbowałam zrobić nalewki. Jest to dla mnie kompletnie nowe doświadczenie. Takie rzeczy wpływają na mnie bardzo pozytywnie – profesjonaliści mówią o tym „ostrzenie piły”, a ja nazywam to „tępieniem napięcia”.