KLIENT PREMIUM JEST BARDZIEJ WYMAGAJĄCY, ALE MA DO TEGO PRAWO. TO CZŁOWIEK DOBRZE WYKSZTAŁCONY, ZNAJĄCY ŚWIATOWE TRENDY W NIERUCHOMOŚCIACH. NASZYM ZADANIEM JEST POMÓC MU W REALIZACJI MARZEŃ I PROJEKTÓW – TŁUMACZY PAULINA PILISZEK, WSPÓŁWŁAŚCICIELKA MARKI MYONI GROUP SP. Z O.O. ZAJMUJĄCEJ SIĘ NIERUCHOMOŚCIAMI KLASY PREMIUM.
BWL: Marka MYONI GROUP Sp. z o.o. ma ustabilizowaną pozycję w branży nieruchomości. Wspomina Pani czasem jej początki?
PP: Mogę wspominać swoje początki w firmie, które jednak nie są tożsame z początkami firmy. Firmę zakładał i rozkręcał mój mąż, Andrzej Piliszek. Początkowo była to firma wykonawcza, zatrudniająca nawet sto osób. Pierwszą inwestycją deweloperską zrealizowaną przez Myoni Group była Rezydencja Narbutta, powstała w 2007 roku. To był strzał w dziesiątkę − fajne miejsce na Mokotowie, blisko Pól Mokotowskich i ciekawy architektonicznie budynek.
BWL: Klasa premium w nieruchomościach zobowiązuje. Jak zdobywa się takie oferty?
PP: Powiem szczerze, że nie jest łatwo. Nasza firma wyspecjalizowała się w realizacji unikalnych projektów mieszkaniowych w najlepszych, najbardziej prestiżowych miejscach, a tych niestety nie przybywa. Mamy jednak swoje kontakty i trzymamy rękę na pulsie. Na naszą korzyść działa fakt, że najczęściej są to też miejsca trudne technicznie lub takie, gdzie trzeba liczyć się z długim procesem przygotowawczym do rozpoczęcia inwestycji. Nie wszyscy deweloperzy mogą i chcą sobie na to pozwolić.
BWL: Klient premium jest bardziej wymagający?
PP: Zdecydowanie tak, ale ma do tego prawo. Nasi klienci to ludzie świetnie wykształceni, zamożni i bardziej świadomi swoich potrzeb. Dużo podróżują po świecie, podpatrują różne innowacyjne rozwiązania i inspirują się najlepszymi światowymi trendami. Nic więc dziwnego, że przenoszą je na nasz rodzimy grunt, a my jesteśmy od tego, żeby pomóc im w realizacji ich projektów i marzeń.
BWL: Czy jest coś, czego naprawdę Pani nie lubi robić, a jednak musi?
PP: Excel nie jest moim przyjacielem. Te wszystkie tabelki, które trzeba skrupulatnie prowadzić, to nie jest to, co kocham najbardziej. Ale wszystko inne, co wiąże się z moją pracą, już tak.
BWL: Czy jest Pani kobietą sukcesu?
PP: To chyba muszą ocenić osoby postronne, trudno mi się wypowiadać na ten temat. Pozostaje także pytanie, jak rozumiemy sformułowanie „kobieta sukcesu”. Dla mnie osobiście jest to synonim ciężkiej pracy, ogromnej odpowiedzialności, konsekwencji, determinacji i wiary w siebie i we własne możliwości. Odrobina inteligencji również nie zaszkodzi. Mogę powiedzieć, że ponad sukcesy i sławę stawiam satysfakcję z dobrze wykonywanej pracy: z tego, że firma dobrze prosperuje, że mamy fajny, zgrany zespół, o który dbamy razem z mężem, że mamy zaufane grono klientów, którzy podążają za nami od inwestycji do inwestycji.
BWL: Teraz stawia Pani na rozwój?
PP: Zdecydowanie tak, bo kto się nie rozwija, ten stoi w miejscu!
BWL: Czy trudno jest być liderem?
PP: Myślę, że wiele osób, zwłaszcza tych, którzy liderami nie są, odpowiedziałoby na to pytanie przecząco; cóż może być trudnego w byciu liderem? A jednak nie jest to proste, pamiętajmy o tym, że bycie przywódcą to nie tylko sława i związane z nią profity, ale także ogromna odpowiedzialność (i to nie tylko za siebie, ale za cały zespół), ryzyko oraz stres. Przeczytałam gdzieś, że żeby być dobrym liderem, trzeba być dobrym człowiekiem i uważam to za słuszne.
BWL: Jakie cechy jednak są niezbędne, by móc nim być?
PP: Moim zdaniem dobry lider powinien kierować zespołem, a nie zarządzać nim. To o wiele lepiej wpływa na efektywność. Powinien również inspirować ludzi do działania, być odważnym w podejmowaniu trudnych decyzji. Pamiętajmy o tym, że to liderzy kreują zmiany. Ja kieruję się również zasadą, że nie idę po przysłowiowych trupach i zawsze gram fair. Dotychczasowe doświadczenia nauczyły mnie, że takie podejście jest najlepsze w długofalowym działaniu.
BWL: Pani pogoda ducha jest zaraźliwa! Ale odrobina humoru jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda?
PP: Zdecydowanie tak, pogoda ducha i dobry humor pomagają w każdej sytuacji!
BWL: Odrobina relaksu również. Jaki ma Pani sposób na odprężenie się po trudnych zawodowo chwilach?
PP: Najlepszą odskocznią i sposobem na odreagowanie stresów jest moja rodzina: mąż i sześcioletni syn. Sześciolatek nie zrozumie przecież, że mama nie może się z nim pobawić, bo ma problemy w pracy. Przecież wspólna zabawa to najlepszy lek na wszystko i faktycznie działa! Jako absolwentka filologii polskiej uwielbiam czytać, wykorzystuję na to każdą wolną chwilę. Na szczęście udało mi się tę pasję zaszczepić również w synku, więc czytamy sobie razem. n
PAULINA PILISZEK – humanistka z wykształcenia, absolwentka UW Wydziału Filologii Polskiej oraz Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji. Od 10 lat wspólnie z mężem prowadzi firmę deweloperską Myoni Group. Rok temu w centrum Warszawy otworzyli restaurację PAM PAM. Prywatnie jest mamą sześcioletniego Michała i to z nim najbardziej lubi spędzać czas. Uwielbia dobrą literaturę i projektowanie wnętrz.