Jest Pani pianistką grającą na najlepszych światowych scenach. Wydaje Pani płyty i współpracuje ze sławnym na całym świecie basem Aleksandrem Anisimovem. Jest Pani również pedagogiem. Zawsze wiedziała Pani, że będzie artystką?
Myślę, że tego się nie wie, a raczej czuje podskórnie. Artyści, a na pewno ja, mają taki specyficzny sposób funkcjonowania, odczuwania życia i ciągłą potrzebę pobudzania i realizacji własnej kreatywności oraz mówienia swoim własnym głosem. A głosem tym w moim przypadku stał się właśnie fortepian – to taka moja osobista forma wypowiedzi i ekspresji uczuć, których nie umiem wyrazić tak dokładnie i precyzyjnie w żaden inny sposób.
Wrażliwość i nadwrażliwość, z którą ja osobiście mierzę się na co dzień, bardzo przeszkadza w funkcjonowaniu i jest cechą wielu artystów. Z drugiej strony jest też chęć namalowania świata swoimi kolorami, szukanie własnej drogi – to jest to, co zawsze mnie pociągało i zawsze chciałam tak żyć – niezależnie od tego w którym momencie zdecydowałam: „będę pianistką!”.
Czy pani wyobrażenia z najmłodszych lat spotkały się z rzeczywistością? I czy brała Pani kiedykolwiek pod uwagę możliwość zajmowania się czymś innym?
We wczesnej młodości miałam zupełnie inne wyobrażenia odnośnie samego funkcjonowania z ludźmi i społeczeństwem jako artystka. Przeżyłam później wielkie rozczarowanie, bo naiwnie myślałam, że skoro będę zajmować się czymś tak pięknym i dawać to piękno od siebie innym, to każdy człowiek, którego spotkam na swojej drodze oraz świat wokół mnie będą równie „piękne”. Beata Szałwińska kontra rzeczywistość (śmiech). Pierwsze spotkanie z rzeczywistością było mocne i niestety każde kolejne jest takie samo i dostarcza mi równie mocnych emocji.
Wydaje mi się, że mimo to nigdy nie brałam pod uwagę zajmowania się czymś innym. Nic innego nie sprawia mi tyle radości i nie przynosi takiej satysfakcji. Chociaż oczywiście, gdyby zdarzyło się nieszczęście w postaci kontuzji (czy w przyszłości czy kiedy zaczynałam koncertować), miałabym kilka opcji do wyboru. Mogłabym na przykład zająć się w pełni nauczaniem. Życie jest pełne wielu niesamowitych możliwości i nie można zamykać się na jedną tylko drogę. Chociaż oczywiście taka zmiana sposobu życia byłaby dla mnie bardzo bolesna.
Jak Pani widzi sytuację swoją jako artystki w tym zmieniającym się świecie?
Świat oczywiście się zmienia i wiele z tych zmian jest naprawdę strasznych. Mimo to mam poczucie, że ja się nie zmieniam i aby uchronić się przed niedoskonałością tego świata, stworzyłam sobie mój własny, któremu jestem wierna. Oczywiście od czasu do czasu muszę się z tym światem zewnętrznym spotkać. Najbardziej wówczas boli mnie zakłamanie ludzi, ich małość i skorumpowanie, brak szacunku dla życia jako daru od boga, natury (czy jakkolwiek byśmy tego nie określili) – czyli wszystkie te ludzkie przywary, które sprawiają, że świat jest jaki jest.
A nie czuje Pani żadnej presji ze strony branży czy społeczeństwa? Nie stresuje to Pani?
W żadnym stopniu. Może kiedyś wiele lat temu i na początku mojej drogi zawodowej i artystycznej. Teraz kompletnie nie interesuje mnie opinia ludzi, którzy nie stanowią w jakikolwiek sposób ważnych składowych mojego życia. Działam po to, aby spełniać moje pragnienia i marzenia a nie po to, aby zadowalać innych. I tak właśnie chcę żyć i tak sobie ten mój świat ułożyłam.
Która Pani część jest dla Pani najważniejsza – Beata Szałwińska-żona, Beata Szałwińska-artystka, a może kobieta, córka lub nauczycielka? Która z nich najczęściej dochodzi o głosu?
Tego nie można w ogóle rozdzielić! One wszystkie krzyczą we mnie jednocześnie, popisują się temperamentem i wymagają mojej uwagi. W ogóle myślę, że to niemożliwe, aby człowiek mógł się tak podzielić na części – ja przynajmniej tego tak nie postrzegam. Tym bardziej, że u mnie wszystko to jest podszyte skrajnościami i emocjami – ta walka odbywa się wewnątrz.
Co chciałaby Pani powiedzieć młodym artystom, którzy dopiero wkraczają do tego świata profesjonalnych artystów?
Żeby szukali siły i prawdy w sobie, a nie w innych. Bardzo ważne jest zadanie sobie podstawowych pytań: „kim jestem i kim chciałbym być?” oraz „co chcę robić?”. Niech nie patrzą na to, czego wymagają czy oczekują ludzie wokół, zwłaszcza z branży. Nie warto brać udziału w wyścigu szczurów. Jedyne, co jest warte zachodu, to szukanie własnej drogi.
Gdzie nasi czytelnicy będą mogli Panią zobaczyć w sezonie jesiennym?
Będziemy na pewno chcieli z Aleksandrem ruszyć w trasę z promocją płyty „Rachmaninoff Romances” – ale to zależy oczywiście od sytuacji w Europie. Poza tym planuję oczywiście koncerty z moim najnowszym repertuarem, którego prapremierę światową po raz pierwszy zaprezentowałam na Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju – Concerto de Paris op 32 nr 2, którego autorami są Marc Mignon oraz Denis Bioteau. Planuję też oczywiście kolejne płyty. Na pewno w najbliższym czasie będę pracować nad nagraniem wspomnianego wyżej koncertu, a razem z Aleksandrem przygotowujemy się już do wykonania kolejnych pieści Rachmaninowa. Na pewno o wszystkim będę na bieżąco informować na moim Facebooku.