Agnieszko, rozmawiamy niedługo po jednym z chyba najgorętszych okresów w roku – Black Friday (w Waszym przypadku – Black Week). Zdradź nam, jak długo przygotowujesz się do tego picku sprzedażowego?
AK: Do Black Week przygotowujemy się z roku na rok coraz dłużej. Jest to uwarunkowane przede wszystkim wciąż rosnącą liczbą realizowanych zamówień. Uczymy się jednak cały czas tak organizować pracę i produkcję, by jak najwięcej rzeczy mieć przygotowanych “z wyprzedzeniem”.
Samo przygotowanie od strony produkcji (zakup skór, surowców itp.) zaczynamy już 2 miesiące wcześniej. W podobnym czasie rozpoczynamy również proces uzupełniania stanów produktów, które już są naszymi bestsellerami lub prognozujemy, że będą nimi podczas tej akcji. Innymi słowy – staramy się zapewnić dostępność wszystkich produktów, ale największy nacisk kładziemy na te wybrane. Oczywiście, wszystko to ma na celu maksymalne skrócenie czasu niezbędnego na realizację zamówień.
Chciałabym przy tym pytaniu wspomnieć jeszcze o jednej, bardzo istotnej kwestii, jaką jest obawa przed nadprodukcją. Jeszcze trzy czy dwa lata temu – a nawet i w ubiegłym roku – podczas Black Week mieliśmy zdecydowanie mniejsze zapasy magazynowe. Baliśmy się, że zostaniemy z towarem, a jednocześnie nie potrafiliśmy do końca przewidzieć skali zamówień. Dla Klientek skutkowało to tym, że termin realizacji zamówień wynosił do 21 dni roboczych i ostatnie zamówienia z Black Week były wysyłane tuż przed samym Bożym Narodzeniem.
Obecnie, jesteśmy na etapie dynamicznego rozwoju marki. Dzięki naszym doświadczeniom, nabytym podczas kilku lat jej prowadzenia, zdecydowanie łatwiej było nam estymować, co i w jakiej ilości sprzedamy. Dlatego też “pozwoliliśmy” sobie na więcej, a Klientki otrzymały zamówienia albo w ciągu 48h (gdy produkty były dostępne “od ręki), albo w ciągu max. 10 dni roboczych. Dzięki temu ostatnie zamówienia z Black Week “wyszły” od nas, jeśli dobrze pamiętam, już 12 grudnia. To ogromny progres!
Wasza firma (Wasza, ponieważ Nashe jest firmą rodzinną, warto to podkreślić) jest bardzo blisko Klientów, mam wrażenie, że traktuje ich po partnersku (pytacie ich o zdanie, chcecie, żeby mieli wpływ na wygląd Waszych produktów itp.). Jak Wam się to sprawdza?
AK: Od samego początku, gdy tylko powstało Nashe, nasze Klientki są naszymi “drogowskazami” i bardzo liczymy się z ich zdaniem. Mamy oczywiście swoją wizję, mamy misję, wiemy, co chcemy przekazywać, ale to, co “dają” nam Klientki – to, jakie mają potrzeby, bardzo bierzemy sobie do serca. Tak naprawdę, wiele modeli torebek, rozszerzenie ich palety kolorystycznej, funkcjonalności produktów, a nawet wprowadzenie worków przeciwkurzowych, których na początku nie było w planach, zawdzięczamy właśnie naszym cudownym Klientkom i ich sugestiom. Naszym celem od samego początku było to, żeby działać wspólnie z Kobietami, żeby być z nimi blisko. Można więc z całą pewnością stwierdzić, że naszym priorytetem jest to, żeby produkty Nashe w pełni odpowiadały na potrzeby kobiet.
Dlatego też tak często przeprowadzamy ankiety czy prosimy o odpowiedzi na pytania typu “to czy to?” lub “co jest dla Ciebie najważniejsze w…?” i zbieramy wszystkie, nawet “najmniejsze” sugestie obserwatorek. Uwierz, że każda jest dla nas równie istotna!
Jestem bardzo ciekawa, kiedy był ten pierwszy moment, w którym pomyślałaś jako założycielka Nashe, że “to jest to”! Kiedy po raz pierwszy stwierdziłaś, że założenie firmy było dobrym pomysłem – pomysłem “na życie”!
AK: Tak naprawdę poczucie, że chciałabym prowadzić własną firmę, miałam odkąd tylko pamiętam – można powiedzieć, że “od zawsze”. Dlatego, gdy tylko mogłam sobie pozwolić na realizację tego marzenia, od razu wiedziałam, że to jest “to coś na życie”. Oczywiście, nie od razu było łatwo. Zresztą, wciąż stawiamy czoła wielu wyzwaniom i nie zawsze jest “kolorowo”. Cały czas jednak uważam, że to po prostu kolejne etapy naszego funkcjonowania, a my stale się rozwijamy. Bywa trudno, bywa ciężko, zdarzają się sytuacje, które są naprawdę wymagające, ale tak jest też w każdej innej pracy.
Najważniejsze w tym wszystkim jest dla mnie to, że jestem we właściwym miejscu, z właściwymi ludźmi i każdego dnia czuję ogromną wdzięczność, radość oraz satysfakcję z tego, co mam.
Wszystkie Wasze torebki są ponadczasowe i bardzo klasyczne. Jednocześnie – nie ignorujecie aktualnych trendów w galanterii skórzanej. Jak to robicie? Skąd czerpiecie inspirację?
AK: To trudne pytanie, ponieważ nasze produkty są swoistym “podsumowaniem” tego, co przeżywam jako człowiek – tego, co się aktualnie “we mnie” dzieje. Nie jestem w stanie wymienić jednej, konkretnej inspiracji, ponieważ jest ich zdecydowanie zbyt wiele. Książki, podróże, relacje, otoczenie… To wszystko wpływa na to, jaki mam pomysł na dalszy rozwój firmy i na kolejne produkty.
Wiem, że może to brzmieć dziwnie, ale ja zawsze czekam na tzw. “olśnienie”, moment, w którym, gdy coś naszkicuję – czasami po wielu tygodniach bezskutecznych prób – od razu wiem, że to jest właśnie to, czego szukałam. Tworzenie nowych produktów to u mnie zawsze proces bez żadnych ram i schematów. Za każdym razem przebiega inaczej – i to też jest coś, co lubię, właśnie za ten element “nieprzewidywalności”.
Wasze Klientki są szczęściarami! Dzięki “kreatorowi torebek” spełniacie ich najskrytsze marzenia, pozwalając im wybierać nie tylko model torebki, ale i kolor skóry, jej okuć oraz podszewki. Z tego, co wiem, bywa tak, że tworzycie nawet modele na indywidualne zamówienie, “modyfikując” Wasze aktualne produkty! Z jakiej realizacji jesteś najbardziej dumna?
AK: Stworzyliśmy z naszymi Klientkami naprawdę wiele fantastycznych torebek, ale, oczywiście, są takie, które mają szczególne miejsce w moim sercu. Jedną z nich jest torebka z biglem, do której Klientka przesłała nam atłas wyhaftowany przez jej babcię. My ten drogocenny materiał “zamknęliśmy” w skórze i w takiej formie został “wstawiony” do torebki. Jako że sama jestem także bardzo sentymentalna i również mam takie pamiątki po swojej babci, od razu miałam poczucie, że ta torebka to coś naprawdę wyjątkowego. Byłam bardzo dumna, że ktoś miał do nas tyle zaufania, żeby nam powierzyć tę pamiątkę rodzinną.
Na co nie masz czasu, a bardzo byś chciała go mieć? Jak sobie radzisz, szczególnie wtedy, gdy masz naprawdę gorący okres w życiu firmy, a jesteś przecież i mamą, i żoną, i przedsiębiorczynią.
AK: To jest trudne pytanie, bo to się tak naprawdę cały czas zmienia. Aktualnie jestem na etapie, w którym bardzo chciałabym przewartościować pewne rzeczy w życiu i znaleźć większy work-life-balance. Jako że z natury jestem ogromnym pracoholikiem, brakuje mi czasu na takie zwykłe, codzienne życie. Chciałabym zwolnić, ale głowa “pracuje” mi cały czas – tak to już chyba jest przy projektach, w które się wkłada całe swoje serce. Dlatego też, nawet jeżeli teoretycznie odpoczywam – przynajmniej fizycznie – staram się znaleźć metodę na to, by “wyłączyć” także w tym czasie mózg i nie myśleć tylko o pracy.
Generalnie, kiedy wiem, że zbliżają się w firmie takie “najgorętsze” okresy, staram się do nich jak najlepiej przygotowywać, właśnie po to, by były dla mnie mniej wyczerpujące i łatwiejsze do ogarnięcia.
Czego można Ci życzyć w 2023 roku?
AK: W 2023 roku można mi życzyć zdrowia i miłości w życiu osobistym, a w pracy wspaniałych Klientek i tego, żebym mogła dalej spełniać marzenia, rozwijać się i spotykać na swojej drodze tak wspaniałe osoby.
W takim razie tego Ci życzę i dziękuję za rozmowę!
Polskie torebki skórzane – klasyczne i eleganckie – Nashe