Ewelina Drelich – właścicielka firmy konsultingowej Ewelina Drelich Consulting. Absolwentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Vrije Universiteit Brussel, Uniwersytetu Łódzkiego i Akademii Leona Koźmińskiego. Magister farmacji z wieloletnim doświadczeniem zawodowym. Zarządzała projektami badawczymi, pracowała w aptece, redagowała teksty o tematyce medycznej. Dziś z sukcesem przeprowadza swoich klientów przez proces bezpiecznego wprowadzania na rynek produktów kosmetycznych i chemicznych.
BWL: Czy już jako świeżo upieczona absolwentka warszawskiej farmacji planowała Pani założenie własnej firmy i pracę na własne nazwisko?
ED: Po ukończeniu farmacji miałam przed sobą dwie opcje: wykonywanie zawodu aptekarza lub zatrudnienie się w firmie farmaceutycznej, w której zajmowałabym się na przykład badaniem niepożądanych działań leków. Wybrałam tę pierwszą opcję. Uważałam, że w aptece rozwinę się i spełnię zawodowo. Kiedy zaczynałam pracę w zawodzie aptekarza, polegała ona głównie na wydawaniu leków, opieka farmaceutyczna praktycznie nie funkcjonowała. Uważałam, że na tym polu jest bardzo dużo do zrobienia i że to właśnie ja będę w tej awangardzie zmian.
BWL: Tak się nie stało?
ED: Niestety zderzyłam się ze ścianą. Dość szybko okazało się, że właściciele aptek nie oczekują ode mnie wykorzystania pełni wiedzy farmaceutycznej za pierwszym stołem, a raczej realizowania woluminu sprzedaży. Wiem, że obecnie się to zmienia, ale te kilka, kilkanaście lat temu tak nie było, a ja zdążyłam się wówczas zniechęcić do pracy w aptece i zaczęłam szukać nowych możliwości realizowania się w zawodzie farmaceuty.
BWL: Wówczas podjęła Pani decyzję o założeniu własnej działalności?
ED: To jeszcze nie był ten moment. Skończyłam studia podyplomowe z marketingu i zarządzania w sektorze zdrowia, a następnie zatrudniłam się w start-upie farmaceutycznym, który rozszerzał rolę farmaceuty do roli badacza. Moim zadaniem było stworzenie grupy badawczej wśród aptekarzy, którzy mieli prowadzić ankiety wśród pacjentów odwiedzających apteki. Celem badania było sprawdzenie, na ile pacjenci są świadomymi konsumentami wyrobów aptecznych i na ile rozumieją zalecenia lekarza. Wyniki bywały zaskakujące i potwierdzały moją wcześniejszą intuicję o niezmiernie ważnej roli aptekarza. Ja jednak wiedziałam, że do tego zawodu już nie wrócę. Zwłaszcza że zaczęłam się już wówczas interesować tematem badania bezpieczeństwa produktów chemicznych: kosmetyków i chemii
budowlanej.
BWL: To dziedzina chyba dość odległa od farmacji?
ED: Czy odległa? Nie powiedziałabym. Badanie bezpieczeństwa wyrobów chemicznych wymaga przede wszystkim wiedzy chemicznej i toksykologicznej, a więc z tych dziedzin, które są wykładane właśnie na farmacji. Tymi obszarami zajmuję się w swojej firmie do dziś: pomagam firmom produkującym kosmetyki i wyroby chemiczne bezpiecznie i legalnie wprowadzać ich produkty na rynek.
BWL: Jak wspomina Pani początki swojej firmy? Trudno było o pierwszych klientów?
ED: Można powiedzieć, że mój pierwszy klient pojawił się, jeszcze zanim powstała sama firma. Ktoś poprosił mnie o pomoc w przygotowaniu karty charakterystyki do wprowadzanych na rynek preparatów chemicznych. Z początku do pracy zabrałam się bez wielkiego zapału, ale szybko okazało się, że to całkiem ciekawe wyzwanie. Wciągnęłam się w temat i postanowiłam, nie rezygnując ze swojej ówczesnej pracy, założyć działalność, która koncentrowałaby się właśnie na badaniu bezpieczeństwa substancji chemicznych. Po pół roku zrezygnowałam z etatu, a swoją firmę rozwijam do dziś.
BWL: Pomysł na własną firmę konsultingową pojawił się ad hoc czy gdzieś tam powoli kiełkował przez czas, kiedy zbierała Pani różne zawodowe doświadczenia?
ED: Nie planowałam bycia przedsiębiorcą. To był raczej impuls, chęć wykorzystania okazji, która sama weszła mi w ręce. Pochodzę ze środowiska, w którym nie było tradycji przedsiębiorczych. Rodzina i przyjaciele długo próbowali mnie zniechęcić do porzucenia bezpiecznej posady i przejścia na swoje.
BWL: Pani nigdy nie miała wątpliwości?
ED: Miałam jeden moment zawahania. Nastąpił po trzech miesiącach działalności, kiedy nie miałam jeszcze stabilnej sytuacji finansowej – wówczas na ostatniej prostej partner wycofał się z oferty współpracy. Kiedy stwierdził nagle, że woli jednak zatrudnić własnego pracownika niż outsourcować duży projekt z moim udziałem, przypomniałam sobie przestrogi rodziny o ryzyku, jakie niesie ze sobą prowadzenie własnej firmy.
BWL: Kiedy poczuła Pani, że naprawdę mocno stoi na własnych nogach?
ED: Ten moment nadszedł jakieś osiem, dziewięć miesięcy od założenia firmy. Zainwestowałam w dodatkowe studia z zakresu bezpieczeństwa produktów chemicznych oraz pewne nakłady przeznaczyłam na media i rozpoznawalność marki. Wówczas zaczęli pojawiać się kolejni klienci, a ja poczułam, że jestem na właściwym kursie.
BWL: Pani firma funkcjonuje na rynku już od kilku lat. Czy przez ten okres wypracował Pani sobie jakąś własną specjalizację? Jak ocenia Pani swoje otoczenie konkurencyjne?
ED: Rynek wyrobów chemicznych i kosmetycznych jest na tyle duży, że konkurowanie między firmami konsultingowymi nie ma charakteru brutalnej rywalizacji, a raczej dość pokojowej koegzystencji. Do tego stopnia, że jeśli firma produkująca wyroby zawierające wyciąg z konopi indyjskich zwraca się do moich konkurentów, ci odsyłają ją do mnie, wiedząc, że to mój konik i szczególna pasja.
BWL: Jak budować zaufanie klientów do wiedzy i kompetencji firmy, która sprzedaje know-how, czyli coś, czego nie widać?
ED: Z czasem jest coraz łatwiej, bo mam coraz większe porfolio firm, które już mi zaufały. Niezależnie jednak od etapu zawsze kluczowa jest relacja: spotkanie, długa rozmowa w cztery oczy. Przykładam do tego dużą wagę. Tutaj zdawkowy mail nie wystarczy. Klient musi się czuć zaopiekowany i nie tylko tak czuć, musi być rzeczywiście poprowadzony za rękę.
BWL: Na czym polega Pani rola doradcza?
ED: Producenci kosmetyków miewają ułańską fantazję, na opakowaniach swoich wyrobów chcieliby zamieszczać różne informacje, które zgodnie z przepisami nie mają prawa tam się znaleźć. Ja jestem między innymi od tego, żeby chronić ich przed takimi wpadkami. Moim zadaniem jest też weryfikacja składów preparatów pod kątem legalności ich użycia w danym produkcie. W kosmetykach konserwanty mogą występować w określonych, nieprzekraczających pewnych progów stężeniach, podobne ograniczenia dotyczą wykorzystanych barwników czy samych opakowań. To wszystko i wiele innych aspektów muszę zweryfikować, tak żeby produkt mógł zostać bezpiecznie wprowadzony na rynek.
BWL: Jaki jest Pani plan na dalszy rozwój Ewelina Drelich Consulting?
ED: Zaczęłam od sporządzania kart charakterystyki dla produktów chemicznych i raportów bezpieczeństwa produktów kosmetycznych. Teraz zajmuję się również rejestracją produktów novel foods, wykonuję analizy toksykologiczne. W planach na najbliższy rok mamy wprowadzenie akademii online dla osób, które zajmują się szeroko pojętą toksykologią i bezpieczeństwem produktów. Na tym ostatnim projekcie chcę się skupić z tym większą uwagą, że ostatnio odkryłam w sobie żyłkę szkoleniowca – w Wyższej Szkole Inżynierii i Zdrowia wykładam ocenę bezpieczeństwa produktów kosmetycznych. Ostatnio prowadziłam również szkolenie w zakresie wprowadzania produktów kosmetycznych na rynek brytyjski, gdzie po brexicie wiele się zmieniło. Bezpieczeństwo produktów kosmetycznych i chemicznych to potężny temat i spory rynek. Nowych wyzwań i możliwości z pewnością nie zabraknie.