Grą na skrzypcach elektrycznych YLO VIOLIN wyraża siebie. Ta niezwykła, zawsze elegancko ubrana kobieta ̶ między innymi w suknie projektu Ewy Stepaniuk z Wrocławia i Katarzyny Michael z firmy Numoco ̶ opowiada nam o emocjach, miłości, planach oraz o tym, jak to jest właściwie z tą muzyką.
BWL: Od najmłodszych lat grała Pani na skrzypcach. Proszę powiedzieć, dlaczego wybrała Pani ten instrument?
YV: Zaczęłam grać w pierwszej klasie edukacji szkolnej. W szkole muzycznej dostałam swoje pierwsze, malutkie skrzypce. Byłam dzieckiem, więc jeszcze niezbyt świadomie podjęłam decyzję o instrumencie. Nie sądziłam nawet, że gra na skrzypcach to będzie to, co zdecyduje o mojej karierze zawodowej, przyjemności zwiedzania świata, dawania ludziom inspiracji, tworzenia marzeń. Teraz widzę, że te pierwsze spotkania z muzyką uwarunkowały całe moje życie.
BWL: Czy to znaczy, że miała Pani przerwę w kształceniu?
YV: Tak, była króciutka przerwa. Po liceum muzycznym stwierdziłam, że spróbuję innej drogi w edukacji. Zdałam egzaminy na Uniwersytet Wrocławski. Po pół roku jednak zostawiłam studia. Wiedziałam już, że nie skorzystam z nich w przyszłości i wróciłam na swoją drogę muzyczną. Zdałam na Akademię Muzyczną. Teraz z powodzeniem i pasją robię to, co kocham najbardziej.
BWL: Grała Pani w filharmonii, co oznacza raczej repertuar klasyczny. Dlaczego, w jaki sposób i kiedy zmieniła Pani instrument na skrzypce elektryczne?
YV: Pierwszy kontakt z tym instrumentem miałam po powrocie z kontraktów muzycznych w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, gdzie koncertowałam z kwartetem smyczkowym klasycznym. Moje życie muzyczne rozkwitło, gdy osiedliłam się w Rumunii. Muzykowałam tam z kwartetem instrumentów elektrycznych, bardzo nowoczesnym jak na owe i współczesne czasy. Wtedy właśnie miałam już własne, pierwsze skrzypce elektryczne. Grałyśmy wtedy muzykę rozrywkową i bigbandową. Miałam duże pole do popisu. Zdobyłam doświadczenie i popularność, z których korzystam do dziś.
BWL: Słuchając Pani repertuaru na YouTube, natknęłam się nie tylko na aranżacje popowych coverów, np. A-ha, ale i współczesnych utworów z hiszpańskim temperamentem. Słuchałam również zespołu Scorpions w Pani wykonaniu. Jest tam również muzyka klasyczna. W jaki sposób dobiera Pani repertuar?
YV: Zazwyczaj utwory wybieram sama. Chyba że jest to prywatny koncert i zamawiający ma swoje życzenia, wtedy podejmujemy wspólnie decyzję. Jeśli chodzi o moje własne aranżacje, które prezentuję na YouTube, to inspiruję się chwilą, momentem i uczuciami. Czasem czuję, że dzisiaj pasują skrzypce elektryczne do bardzo chilloutowej i relaksującej muzyki, jutro możliwe, że wezmę do ręki skrzypce klasyczne, grając rocka. Podczas eventów staram się wkomponować w repertuar coverów własne utwory. Chciałabym coraz bardziej skupiać się na sobie i moich utworach, a aranżacje znanych coverów tworzyć tak, by moi słuchacze chcieli więcej! Przykładowo A-ha w moim wykonaniu to połączenie gitary i skrzypiec. Tak ja czuję muzykę i moje skrzypce elektryczne.
BWL: Czym jest projekt YLO?
YV: YLO powstał dawno temu, podczas moich koncertów zagranicznych, kiedy to były kłopoty z wymówieniem mojego imienia ̶ Ilona. W Polsce nie byłoby kłopotu, a tam powstał skrót. W ten sposób tak naturalnie przyjęłam pseudonim artystyczny i kontynuuję grę jako wykonawca muzyki elektrycznej w Polsce.
BWL: Niedawno odbył się Pani autorski koncert. Jak wrażenia?
YV: Pozytywnie. Wykonałam niesamowitą liczbę utworów i chyba wystarczającą, by pokazać mój kunszt, a jeszcze zostawić nutkę niedosytu. Zaczęłam swój koncert od znanej już klasyki wykonawców w mojej aranżacji: Piraci z Karaibów. To marsz i mocne wejście. Potem pokazałam energiczne, a nawet powiedziałabym w stylu techno, wykonanie muzyki klasycznej. Zagrałam również swoją wersję namiętnego tango Piazzoli. A clou programu było wykonanie utworu Fever, który skomponowałam wraz z Radosławem Rozbickim – wybitnym kompozytorem muzyki filmowej młodego pokolenia. Do tego utworu nagraliśmy również teledysk, opublikowany już na moim kanale na YouTube. W nim również można zobaczyć przepiękne, misternie uszyte i bogato zdobione fraki, które zostały specjalnie dla mnie zaprojektowane przez projektantkę Ewę Stepaniuk z Wrocławia. Tak, by tworzyły harmonię z wnętrzem oraz pięknym parkiem Pałacu Czosnkowskich oraz oczywiście moimi skrzypcami.
BWL: To pierwszy efekt Pani współpracy z Ewą Stepaniuk?
YV: Tak. Tak właśnie rozpoczęła się nasza współpraca.
BWL: Jak jednak doszło do tego, że drogi projektantki mody i wirtuoza muzyki zeszły się w jednym projekcie?
YV: To jest niesamowita znajomość! Poznałam panią Ewę podczas własnego małego koncertu na otwarciu Gali Businesswoman & life dla Kliniki Budzik. Pani Ewa miała tam pokaz swoich cudownych sukien wieczorowych. Spotkałyśmy się w kuluarach. Już wtedy coś nam podpowiedziało, by rozpocząć współpracę. Przecież to się łączy! Moja muzyka do pokazów mody pani Ewy, a jej stroje projektowane specjalnie na moje koncerty czy teledyski. To nie jest łatwe. Suknia dla skrzypaczki musi być dobrze dopasowana do postawy, układu jej rąk i ruchów podczas gry. To daje spokój i harmonię w głowie, wtedy zajmuję się tylko muzyką. To jeden, wspólny, spójny projekt. Tak, mamy zamiar podbijać świat!
BWL: Wspólny podbój świata zaplanowany jest na październik, prawda?
YV: Tak, dokładnie. Taki jest plan. To będzie bardzo duże wydarzenie. Jedziemy do Dubaju. Chociaż nie czekamy na październik, zaczęłyśmy już wspólnie tworzyć.
BWL: Zdradzi nam Pani, jakie Wasze wspólne projekty już zostały zrealizowane?
YV: Niedawno odbył się pokaz sukien ślubnych i wieczorowych Ewy z moją aranżacją muzyki w Goerlitz. Wykonywałam tutaj głównie dwa utwory Fever i Dreams of…, tego ostatniego kompozytorem jest Irek Dreger. I tu projektantka uszyła dla mnie spektakularny płaszcz tiulowy pasujący do charakteru kompozycji oraz mrocznej i tajemniczej scenerii wideoklipu. Ta współpraca owocuje niesamowitymi utworami, pięknymi filmami i cudownymi strojami. Efekt można zobaczyć już na YouTube.
BWL: Gdy siedzi sobie Pani w miękkim fotelu i myśli o kompozycji, która pierwsza przychodzi na myśl: ta klasyczna czy ta popowa?
YV: Klasyczna nie przychodzi mi na myśl. Zupełnie nie! Już nie! A i pomysły nie przychodzą mi do głowy, gdy siedzę w fotelu. Raczej wtedy, gdy na przykład jadę samochodem. Czasem wystarczy obraz, a ja już mam muzykę w głowie. Wtedy muszę ją szybko nagrać w swoim własnym studio. Zapisać w pamięci. I już wiem, jaka będzie dalsza droga utworu. Planuję całą kompozycję. Jej charakter. Od samego początku wiem, czy to będzie mocna kompozycja, czy raczej coś refleksyjnego, spokojnego. Nawet jeśli ktoś zabierze mi muzykę, instrumenty, studio i poprowadzi na spacer – to ja wciąż ją słyszę. Muzyka jest w mojej głowie nieustannie.
BWL: Czy myśli Pani o współpracy z wokalistami?
YV: Tak, jestem otwarta na taką współpracę. Myślę o niej i nawet mogę zdradzić, że niedługo zrealizuję ten plan. Chciałabym, aby jeden z moich utworów dopełnił swoim głosem wokalista.
BWL: Kiedy ukaże się pierwsza Pani płyta?
YV: Pracuję nad nią. Myślę, że na jesieni uda nam się zrealizować plan. Materiał mam już zebrany. Planuję teraz sposób jego nagrania. Możliwe, że uda nam się nawiązać współpracę z Polskim Radiem w Łodzi, lecz tego jeszcze nie mogę zdradzić (śmiech). Pierwsza moja płyta to utwory autorskie. Druga też już jest zaplanowana! To będzie muzyka filmowa. Takie mam plany na najbliższe wydania.
BWL: Pani grafik jest niezwykle napięty. Planuje Pani również koncert wraz z Filharmonią Sudecką w 2020 roku!
YV: Czerwiec i lipiec był niezwykle napięty. Grałam Burzę na dachu TVN ! Byłam gościem Polsatu z moim Fever, potem znów gościłam w programie Ukryte Skarby Radia Wnet. W międzyczasie oczywiście realizowałam własne zaplanowane koncerty i prowadziłam współpracę z panią Ewą.
Tak, rzeczywiście planuję koncertowanie z filharmonią. Jeśli nam się uda, to będzie to niezwykłe połączenie skrzypiec elektrycznych z orkiestrą symfoniczną. Musimy jednak rozpocząć już niedługo pracę, aby zdążyć wszystko „dograć”. To będą moje aranżacje. Trzeba rozpisać nuty! Partytury! To byłoby zderzenie dwóch światów, naprawdę coś! Chciałabym z takim projektem grać w różnych częściach świata. Pokazywać, jak silną można być kobietą. Iść własną drogą! Być piękną! Mocną! Zdecydowaną! A jednocześnie delikatną! Siła jest kobietą, prawda?
BWL: Biorąc udział w projekcie „Skrzypce w nowej odsłonie” łamie Pani stereotypy.
YV: Grając na tych koncertach, pokazuję, że skrzypce to coś zjawiskowego. To niezwykły instrument. Z jednej strony delikatny, z drugiej dynamiczny i drapieżny. Koncert skrzypcowy nie jest przeznaczony tylko dla melomanów. To energetyczne wydarzenie. Skrzypce, doskonała muzyka, ciekawe aranżacje szlagierów w pięknym otoczeniu. Wtedy godzina jest chwilą. Moje koncerty nie mają końca. Wciąż bisy! Muszę się pochwalić, iż na jednym z nich po godzinnym moim występie, oklaski były tak ogromne, że bisy zajęły mi kolejne dwadzieścia minut muzykowania. Jestem dumna, że powoli udaje mi się przełamać stereotyp związany z muzyką skrzypcową.
Platon powiedział,
że muzyka to skrzydła wszechświata,
i ja się z nim zgadzam.
BWL: To kolejny projekt, który prowadzi Pani wraz z menedżerką Martiną. Tworzycie Panie zawodowo duet idealny?
YV: Tak. Najwspanialsze jest to, że od kiedy poznałam Martinę, wszystko nabrało rozpędu. I chyba tak jest, jak mówi, wszechświat otwiera się przed nami. Tworzymy duet pełen energii. Spotykamy się prawie codziennie. Martina, słuchając mojej muzyki, przekłada ją na projekt. Ja mam nuty w głowie, a moja pani menedżer zajmuje się resztą. To Martina ustala wszystkie rzeczy przyziemnie, ja nie mam do tego głowy. Działamy na zasadzie zaufania i przyjaźni. Wiem, że gdy ona weźmie projekt w swoje ręce, wszystko będzie dostosowane: sala, nagłośnienie, repertuar, wszystkie te przyziemne sprawy. Marzyć trzeba. Próbować. A ja muzykuję.
BWL: Mając tak wielką pasję, musi być Pani bardzo szczęśliwa…
YV: Tak, niesamowicie. Wstaję rano uśmiechnięta. Daję ludziom chwilę wytchnienia, chwilę dla marzeń. Dzięki muzyce zwykły dzień może okazać się niezwykłym. Mam cel i go realizuję. Łamię stereotyp i przekładam marzenia na rzeczywistość. Jeśli wykonywany zawód jest pasją, to praca nigdy nie jest pracą, a przyjemnością. Jestem świadoma, że jest mi dane, by z pasją i radością wykonywać to, co umiem najlepiej. Daję swoją muzykę innym. Skrzypce elektryczne ze względu na swoje brzmienie są tak energetycznym instrumentem, że to chyba też one dają mi siłę do działania i upewniają, że idę w dobrym kierunku. Ja – silna kobieta!
Ilona Perz Golka, czyli YLO Violin jest absolwentką Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Ukończyła klasę skrzypiec u prof. Krzysztofa Bruczkowskiego, który przez wiele lat był solowym skrzypkiem Filharmonii Wrocławskiej. Ylo Violin koncertowała już na wielu scenach światowych: w USA , Kanadzie, w Europie i w Polsce. Obecnie z miłości do muzyki i do skrzypiec zdecydowała się na koncerty solowe w projekcie „Skrzypce w nowej odsłonie”. Gra na skrzypcach elektrycznych pozwala jej na wyrażenie siebie samej, swoich emocji, które są wynikiem eksperymentowania z muzyką. Ilona jest niezwykle zjawiskową kobietą. Każdy jej koncert to uczta dla uszu i oczu. Zawsze elegancko ubrana, między innymi w suknie projektantki Ewa Stepaniuk Design z Wrocławia i firmy Numoco. YLO gra własne aranżacje znanych utworów klasycznych, znaną i lubianą muzykę filmową, ale również kompozycje własne i innych kompozytorów.
https://www.youtube.com/ilonaperzgolkaYlo
Fot. Magdalena Grudzińska