Mimo kolejnych sukcesów Ewa Prończuk-Kuziak nie zamierza spoczywać na laurach. Nasza znakomita malarka właśnie przygotowuje wystawę w Los Angeles i warsztaty artystyczne w warszawskiej Galerii Xanadu.
BWL: Zajmuje się Pani sztuką zwaną Pop surrealizmem. To kierunek mało znany w Polsce, natomiast bardzo popularny w Stanach Zjednoczonych. Mogłaby Pani go przybliżyć i powiedzieć jak to się stało, że zainteresowała się Pani takim kierunkiem i jak rozpoczęła się Pani międzynarodowa kariera?
EPK: Pop surrealizm jest fuzją surrealizmu z popkulturą. Narodził się w latach siedemdziesiątych w Kalifornii, w kręgu artystów undergroundowych. Połączył surrealistyczny świat marzeń sennych i ikon kultury masowej, eksplorację nieświadomości ze współczesnym światem, gdzie komiksy, reklamy i media masowe stanowią codzienną rzeczywistość. Jest nurtem artystycznym, w którym opowieść wizualna jest fascynującą podróżą po krainie wyobraźni jednocześnie poruszając kwestie polityczne i społeczne.
BWL: To sztuka najczęściej mistrzowska w technice malarskiej, niepokojąca, komentująca współczesny świat i kulturę okiem surrealisty. Zyskała popularność dzięki takim artystom jak Mark Ryden, Ron English, Marion Peck czy Ray Caesar, których prace prezentowane są w Muzeach Sztuki Współczesnej na całym świecie.
EPK: Zafascynowałam się tym kierunkiem jeszcze na studiach, ponieważ doskonale oddawał to, co kocham w sztuce i co chciałam tworzyć. Dzięki dbałości o szczegóły, systematycznej pracy i możliwościom jakie dawały media społecznościowe, moje prace zostały zauważone przez zagranicznych kuratorów. Zaczęły pojawiać się propozycje współpracy z galeriami z Australii i Stanów Zjednoczonych. W 2016 roku moje prace ukazały się na stronie Hi-Fructose Magazine, niedługo potem w Beautiful Bizarre Magazine. W tym samym roku zostałam zaproszona do współpracy z Corey Helford Gallery, jedną z najważniejszych galerii nowej sztuki współczesnej w USA, z którą współpracuję do dzisiaj.
BWL: O czym opowiada Pani sztuka?
EPK: Moja sztuka opowiada o emocjach. Obrazy są krótkimi historiami, migawkami z rzeczywistości, a każdy z nich ma swoją przewodnią emocję. Bardzo dużo mówię o autorefleksji, wewnętrznych walkach, poszukiwaniu szczęścia, wolności, siebie samego, a także o dorastaniu. Maluję obrazy olejne, ale na swój sposób tworzę kolaż malarski, w którym o trudnych rzeczach opowiadam w kolorowy, zabawny i zaskakujący sposób. Sztuka jest moim pamiętnikiem. Czy maluję kobiety czy zwierzęta – jest moim osobistym dziennikiem, nośnikiem historii, magii i piękna. Z drugiej strony są emocje i historia osoby oglądającej mój obraz, która interpretując jego symbolikę na swój indywidualny sposób dopowiada swoją część historii, nadając jej własny, bardziej osobisty wymiar.
BWL: Jak wygląda Pani proces twórczy?
EPK: Obrazy są wypadkową moich przeżyć, przemyśleń czy historii, które mnie poruszyły. Po prostu pojawiają się w mojej głowie. Czasem jest to gotowy obraz, który widzę ze szczegółami, detalami kolorystycznymi i mogę od razu usiąść do płótna. Zazwyczaj zaczynam jednak od szkicu, najpierw ołówkiem, potem tuszem i ewentualnie akwarelą. Szukam idealnej kompozycji, dodaję szczegóły, robię całkiem sporo poprawek i dopiero potem przenoszę gotowy szkic na płótno. Uwielbiam moment, gdy zaczynam od czystego płótna, w głowie mam gotowy projekt, w ręku pędzel i warstwa po warstwie szukam idealnego kształtu i koloru. Używam bardzo cienkich pędzli i mimo, że malowanie nimi zajmuje dużo więcej czasu to po prostu kocham malować detal po detalu, kreska po kresce, kropka po kropce. To jak medytacja. Wpada się w cudowny trans.
BWL: Jakie plany na przyszłość?
EPK: Bardzo ekscytujące. W styczniu skończyłam pracę nad ostatnimi obrazami na wystawy grupowe i przygotowuję się do kolejnej indywidualnej wystawy w sierpniu tego roku w Corey Helford Gallery w Los Angeles. W Polsce rozpoczynam współpracę z warszawską Galerią Xanadu, gdzie wraz z Kasią Artymowską przygotowuję projekt warsztatów artystycznych. To na pewno będzie bardzo intensywny rok.