Lizbonę można było fotografować i opisywać bez końca, jakby się pisało historię życia. Każdy dzień, każda smużka światła, każda nuta moich przyjaciół są warte, by próbować je zatrzymać – mówi Marcin Kydryński. Teraz w nowym wydaniu książki „Muzyka moich ulic. Lizbona” (Edipresse Książki, premiera 11 kwietnia) zaprasza czytelników na wspólną podróż po stolicy Portugalii i jednym z najpiękniejszych miast świata.
Marcin Kydryński, wędrowiec, fotograf i twórca popularnej radiowej „Siesty” prezentuje nowe wydanie książki „Muzyka moich ulic. Lizbona”. Autor – uhonorowany medalem „Ordem de Merito” przez prezydenta Portugalii, za promocję muzyki tego kraju – przekonuje, że nie jest to album fotograficzny ani przewodnik. To próba podziękowania miastu, które go przyjęło, jak sam mówi: bez szczególnego entuzjazmu, ale i bez najmniejszej wrogości, a to już bardzo dużo. To także wyraz wdzięczności dla ludzi, których spotkał po drodze – zarówno tych którzy tylko błysnęli i znikli, jak i tych, którzy zostali na dłużej w życiu podróżnika. Przede wszystkim jednak książka stanowi intymny i niezwykle prywatny hołd dla muzyki, którą Kydryński pokochał. To wszystko tworzy subiektywny portret Białego Miasta nad Tagiem, na który składa się siedemset dni twarzy, nastrojów, zapachów, smaków i dźwięków.
Minęło pięć lat odkąd napisałem tę książkę. Wiele się zmieniło. Na świecie, w Lizbonie. We mnie. Znacznie częściej w muzycznej palecie moich ulic słyszę język polski. Niewykluczone zatem, że moja historia wciąż może być Wam pomocna i zechcą się Państwo wybrać ze mną na kilka długich spacerów po starych dzielnicach miasta na krawędzi Europy. Posłuchać jego muzyki. Porozmawiać. Z pierwszej wersji sporo usunąłem. Sporo dopisałem. Są niepublikowane wcześniej zdjęcia. Powstało też osobliwe posłowie, portret współczesnej Lizbony, AD 2017, przy którym liczę na Państwa poczucie humoru. Zanim ponownie spotkamy się w Afryce, powędrujmy razem w Lizbonie. Wychylmy kieliszek vinho verde; posłuchajmy wspólnie fado, morny, bossy. To może być miłe zajęcie.
Marcin Kydryński prezentuje czytelnikom Lizbonę z jej etniczną różnorodnością, krętymi uliczkami, wielobarwnymi domami, fiestą, plażami, klubami jazzowymi i pełnymi kulinarnej wirtuozerii restauracjami. Pokazuje też mieszkańców, którzy jako jedyni na świecie potrafią odczuwać saduade, ponieważ jako jedyni mają w swoim języku słowo, które opisuje to uczucie. Bez tej rozkosznie bolesnej tęsknoty, słodkiej tortury poszukiwania sensu życia, Portugalczycy nie wyobrażają sobie życia. W zmaganiu się z losem o wsparcie prosili muzykę i poezję – tak właśnie powstał gatunek muzyczny fado. Jak mówi Kydryński, w Lizbonie każdy zakątek brzmi muzyką i uspokajającymi głosami Pedro Moutinho, Carlosa do Carmo, Camané czy Alfredo Marceneiro.
Swoje wspomnienia, spostrzeżenia i refleksje Kydryński ilustruje autorskimi fotografiami, które jak mówi: nie miały być ładne, miały być inne, takie, jakich nie zobaczycie w żadnej książce o Lizbonie, a mam ich całą półkę. Znajdujące się tu portrety i pejzaże stanowią swego rodzaju list miłosny do pojedynczego przedmiotu, aparatu Leica M9 o numerze seryjnym 380 4494, i dla jego czterech stałoogniskowych obiektywów. Marcin Kydryński podkreśla, że zdjęcia te zrobione są zakochanym okiem, z wdzięcznością, pasją i miłością, a jego intencją było ocalenie ludzi i miejsc od zapomnienia. I wyznaje: jeśli dzięki tym stronicom ktokolwiek z Państwa zechce odwiedzić Białe Miasto, poznać je i rozwinąć parę rozpoczętych przeze mnie wątków, będę szczęśliwy.
fot. Krzysztof Jarosz / Epoka dla Edipresse Książki