Potrzeba otaczania się przez człowieka wyjątkowymi, a co za tym idzie, kosztownymi, roślinami doniczkowymi ma bardzo długą historię. Już kilka wieków temu przedstawiciele elit społecznych marzyli o posiadaniu roślin rzadkich, które wzbogaciłyby ich cenne kolekcje.
W XVII wieku do dobrego tonu należało uprawianie drzew cytrusowych, na które mogły pozwolić sobie wyłącznie najzamożniejsze warstwy społeczne. Ich prowadzenie łączyło się m.in. z budową oranżerii, w których zapewnione były odpowiednie warunki do wzrostu tych roślin. Na XVII stulecie przypadła z kolei tzw. tulipanowa gorączka. Holendrów opanowała żądza posiadania cebulek tulipana, które stały się obiektem giełdowych spekulacji, w szczytowym momencie osiągając astronomiczne ceny sięgające 2 500 guldenów. W XVIII w. wysoki status społeczny i materialny wyznaczało posiadanie takich gatunków jak azalia, kamelia czy oleander. Szczytem luksusu była jednak palma egzotyczna. To wówczas rozkwit upraw roślin doniczkowych wspomógł rozwój produkcji dekoracyjnych kwietników, ozdobnych pojemników oraz wymyślnych stojaków, których zadaniem było efektowne zaprezentowanie pokojowej zieleni na tle luksusowych wnętrz.
Największy w historii popyt na rośliny doniczkowe przypadł na wiek XIX. Zjawisko to było ściśle związane z wyprawami, z których podróżnicy wracali z egzotycznymi gatunkami roślin i kwiatów. W europejskich krajach najwięcej emocji wywoływały okazy tropikalne i subtropikalne. Do szerokiego zainteresowania obcymi gatunkami przyczyniły się też publiczne ogrody botaniczne, jak Królewskie Ogrody Botaniczne Kew w Wielkiej Brytanii, które zaczęły otwierać swoje podwoje dla zwiedzających. Stamtąd zamożni obywatele czerpali inspiracje do poszerzania prywatnych kolekcji roślin. W XIX wieku najbardziej pożądaną rośliną doniczkową stała się orchidea. Kolejną manią, jaka ogarnęła bogatych Anglików, była pteridomania, czyli moda na uprawę paproci. Popyt na nie był tak olbrzymi, że dostępne były również na czarnym rynku. Także dla paproci w Europie budowano specjalne oranżerie, by mogły przetrwać ostre zimy. Jednak na początku XX wieku nastąpił wyraźny odwrót od uprawy roślin domowych. Zajęcie to zaczęto postrzegać jako staromodne.
Na szczęście od kilku lat rośliny doniczkowe znów cieszą się szaloną popularnością. W szczególny sposób przyczyniła się do tego pandemia, która na dłuższą chwilę zatrzymała ludzi w domach. Zaczęliśmy otaczać się roślinami na niespotykaną dotąd skalę, tworząc we wnętrzach miejskie dżungle. Na fali mody na rośliny doniczkowe w Europie ukuto kilka powiedzeń typu: „roślina doniczkowa to nowy zwierzak domowy” („plant is a new pet”) oraz „rośliniara to nowa kociara” („plant lady is a new cat lady”). Powód? Osoby szczególnie zapracowane zdecydowanie lepiej radzą sobie z dbaniem o rośliny niż o istoty dużo bardziej wymagające, takie jak pies czy kot.
Prawdziwi miłośnicy botaniki nie zadawalają się jednak popularnymi gatunkami. Poświęcają czas i pieniądze na wyszukiwanie okazów wyjątkowych. Wynajdują je w wyspecjalizowanych sklepach internetowych i na portalach aukcyjnych. Niektóre osiągają zawrotne sumy. Z czym związana jest cena roślin doniczkowych? Po pierwsze, z wielkością i wiekiem rośliny. Te uprawiane przez lata charakteryzują pokaźne rozmiary i imponujący wygląd. Oznacza to, że w ich wzrost włożono dużo wysiłku, a nierzadko też pieniędzy. Po drugie, z rzadkim występowaniem. Rośliny, które trudno spotkać, kosztują znacznie więcej niż te łatwo dostępne. Ich prowadzenie także na ogół wiąże się ze ścisłymi wymogami i kosztami. Po trzecie, z oryginalnym, nietypowym pokrojem rośliny. Te najbardziej pożądane przykuwają uwagę rzadko spotykanym wyglądem, zaskakują liśćmi o nietypowych kształtach albo w nietypowym kolorze, zachwycają unikatowymi wzorami. Według florystów największym zainteresowaniem roślinnych koneserów cieszą się okazy o niepowtarzalnych liściach. Przede wszystkim chodzi o kolor zielono-biały, zielono-różowy i różowy. Takie rośliny przyciągają wzrok, intrygują, wywołują duże wrażenie, nikogo nie pozostawiając obojętnym.
Zatem jakie gatunki należą do najdroższych i ile kosztują najcenniejsze okazy? Na szczycie listy drogich roślin doniczkowych figuruje fikus lirolistny. Duży, kilkumetrowy egzemplarz potrafi kosztować nawet kilkanaście tysięcy złotych. Zaraz po fikusie na liście plasuje się monstera adansonii ‘Variegata’, której ceny, w przypadku małych sadzonek, wahają się w granicach 1-2 tys. zł. Egzemplarz dużych rozmiarów, z białymi przebarwieniami, to już wydatek rzędu 3-4 tys. złotych. Najdroższy odnotowany okaz monstery adansonii kosztował 14 tys. zł. Kolejny na liście najdroższych roślin jest filodendron ‘Pink Princess’. Mała roślina kosztuje do 300 zł, ale już duży egzemplarz to wydatek między 500 a 1 000 zł. Najdroższy odnotowany filodendron ilselmanii kosztował 6 200 zł. W dalszej kolejności plasuje się syngonium. Jego ceny sięgają kilku tysięcy złotych. Najdroższy okaz tego gatunku wyceniono na 3 200 zł. Niemniej cenny jest bananowiec abisyński Maurelli (2 880 zł). Zaraz po nim na liście figuruje palma Trachycarpus Fortunei warta 2 600 zł. Palma Waszyngtonia Robusta, znana też jako meksykańska palma wachlarzowa, kosztuje ok. 1 700 zł.
Jak widać, historia zatoczyła koło. Drogie rośliny, podobnie jak w ubiegłych stuleciach, rozpalają wyobraźnię i rozbudzają żądze. Mogą podkreślać status społeczny w niemniejszym stopniu niż markowe szpilki czy torebka. Może warto rozważyć właśnie taką inwestycję?
Tekst: Anna Ziędarska
Fot. Flower Council of Holland
Artykuł powstał w ramach kampanii „Dzięki, rośliny!” zainicjowanej przez Flower Council of Holland.