To z pewnością ciężki czas dla Joanny Przetakiewicz, bowiem od kilku dni Jej marka La Mania znalazła się w prawdziwym ogniu krytyki. Jakiś czas temu okazało się, że pomimo zapewnień ze strony firmy produkty, jakie oferuje, nie są w stu procentach szyte w Polsce. Kolejnym ciosem okazało się odkrycie jednego z blogerów.
Popularny bloger Michał Kędziora dowiódł, że naczynia sprzedawane przez firmę Joanny Przetakiewicz nie są tak luksusowe, na jakie je kreowano.
Zamieszanie wokół La Manii zaczęło się od kontrowersyjnego wpisu dziennikarza- Bartka Fetysza. 8 czerwca zamieścił on zdjęcie nadesłane przez czytelniczkę, na którym widniała czapka marki La Mania. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż zaszła tu pewna niezgodność. Na metce czapki znajdowała się dokładna informacja, iż produkt został stworzony w Bangladeszu, natomiast tuż obok znajdowała się karta od marki z informacją, że 100 proc. jej produkcji i kolekcji jest szyte w Polsce. Dziennikarz dołączył także zrzut ekranu wiadomości, jaką czytelniczka otrzymała od działu obsługi La Mania. Widniała tam informacja, że akcesoria (łącznie z czapkami) stanowią wyjątek od reguły i nie są produkowane w naszym kraju. Na domiar złego 9 czerwca modowy konsultant i bloger Michał Kędziora (Mr.Vintage) odkrył, iż łudząco podobne produkty, jakie oferuje La Mania Home można znaleźć na chińskich portalach typu Aliexpress (z tą różnicą, że cena na Aliexpress była znacznie niższa).
Marka La Mania wydała dwa oświadczenia w tej sprawie, po czym sama Joanna Przetakiewicz również zdecydowała się zabrać głos na łamach magazynu Business Insider Polska:
“Rzeczywiście, 95 proc. produktów marki La Mania Fashion jest produkowanych i szytych w Polsce. I jest to 100 proc. ubrań, a pozostałe 5 proc. sprzedaży to akcesoria, między innymi sportowe czapki z daszkiem, które zostały uszyte w Bangladeszu. Także nie – nie oszukaliśmy nikogo, mówiąc, że 100 proc. naszych ubrań jest obecnie szytych w Polsce.”
Po czym przyznaje, że faktycznie mogło dojść do małego nieporozumienia:
“Prawdą jest jednak, że taka informacja mogła być niezrozumiała dla klientów – 100 proc. produkcji w Polsce, a ktoś kupuje czapkę z Bangladeszu. Zabrakło więc stwierdzenia, że chodzi o 100 proc. ubrań, czyli 95 proc. całej oferty naszej firmy.”
Zdaniem Joanny Przetakiewicz całe zamieszanie jest wynikiem błędu komunikacyjnego, a nie złych zamiarów:
“Nigdy nie przyszło nam do głowy, że ktoś może poczuć się potraktowany nie fair. Jeśli popełniliśmy błędy to np. dlatego, że klientka dostała informację o produkcji w pełni w Polsce razem z czapką z Bangladeszu. No faktycznie, słabo. Po prostu nieprecyzyjnie. Błąd komunikacyjny, a nie zły zamiar.”.
Projektantka utrzymuje, że pomimo wielkiej burzy, jaka rozpętała się w związku z Jej marką wciąż może liczyć na wsparcie swoich oddanych klientek.