JOANNA JUSUPOVIĆ, GRAFICZKA KOMPUTEROWA Z ZAMIŁOWANIA I PASJI, WŁAŚCICIELKA JUSUPOVIĆ DESIGN W ROZMOWIE Z NATALIĄ FILIPCZAK MÓWI, JAK PRZEJŚĆ DROGĘ OD ŚWIADOMEJ SAMOREALIZACJI DO ZARZĄDZANIA WŁASNĄ FIRMĄ, WYKORZYSTUJĄC INNOWACYJNOŚĆ I KREATYWNOŚĆ W BIZNESIE.
NF: Czy decyzja o założeniu firmy była sposobem na realizację Pani pasji?
JJ: Wybrałam technikum graficzne pod kątem przedmiotów artystycznych. Od zawsze interesowałam się rysunkiem. Kończąc technikum w Chorwacji, wiedziałam, że otworzę własną działalność, jak tylko będzie to możliwe. W zeszłym roku pojawiła się taka okazja. Miałam już wystarczająco rozwiniętą bazę własnych kontaktów, dzięki czemu podjęłam decyzję o rezygnacji z etatu.
NF: Co według Pani stanowi najważniejszą zasadę przy prowadzeniu własnego biznesu?
JJ: Jestem uparta, więc od zawsze dążyłam w kierunku, który obrałam. Najważniejszą zasadą jest dbałość o klienta. Przy kontakcie ważna jest otwartość. Jeśli klient oczekuje pomocy w momencie, w którym jestem zajęta, zawsze wysłucham jego oczekiwań i spotkam się na żywo, jeśli jest taka potrzeba. Ja podpisuję się nazwiskiem pod projektami i mam swój styl kontaktu z klientami. Większość moich klientów współpracuje ze mną właśnie ze względu na profesjonalne i spersonalizowane podejście do projektu. Fundamentalne zasady przy prowadzeniu własnego biznesu to dobre relacje z klientami, wiedza na temat tego, co się robi, i ciągłe zbieranie doświadczenia.
NF: Jakie wyzwania napotkała Pani dotychczas na swojej drodze zawodowej?
JJ: Myślę, że największym wyzwaniem był początek działalności Jusupović Design. Otworzyłam firmę i zaczęłam dzwonić do agencji marketingowych, proponując współpracę. Oczywiście na dwadzieścia telefonów spotkałam się może z dwiema pozytywnymi odpowiedziami. W tym momencie swojej drogi zawodowej udowodniłam sobie samej, że mój upór w dążeniu do celu jest moją mocną stroną. Początek działalności i pierwsza współpraca z Elą Piorun była dla mnie również przełomowym momentem w karierze. To był 2017 rok. Od tamtej pory współpracujemy. Ciekawym wyzwaniem zawodowym w ostatnim czasie był dla mnie projekt Lovela i WOŚP. Był to bardzo wyczerpujący, a zarazem satysfakcjonujący czas. Praca nad przygotowywaniem newsletterów, banerów internetowych i całej kampanii oraz oprawa graficzna (namiotu) Lovela zajęła kilka miesięcy.
NF: Czy utożsamia się Pani z zasadą zachowania równowagi work-life balance pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym, czy jest Pani raczej tytanem pracy?
JJ: W kontekście mojego uporu mogę powiedzieć, że jak najbardziej jestem pracoholiczką. Przez długi okres swojego życia pracowałam na pełen etat, a po pracy realizowałam zlecenia, później w dwóch miejscach na pół etatu i dodatkowo na umowach o dzieło, realizując zlecenia graficzne dla klientów. Przez freelancing miałam tak naprawdę trzy prace. Więc tak, mogę powiedzieć, że ten pracoholik gdzieś tam we mnie siedzi. Znajduję czas na relaks, wyłączając komputer i telefon. Gdybym tego nie robiła, nie mogłabym znaleźć ani chwili na odpoczynek. Około godziny dziewiętnastej, kiedy stwierdzam, że na dziś wystarczy, to jest jedyne rozwiązanie. Wyłączam wszystko i mnie nie ma. Bywa i tak, że telefon jest do mnie przyklejony. Wstaję rano i sprawdzam maile i zadania do zrobienia na dany dzień. Natomiast jeśli chodzi o komputer, to staram się go traktować jedynie jako narzędzie pracy.
NF: W jakim kierunku planuje Pani rozwój?
JJ: Mam za sobą współpracę z takimi markami jak Dove czy TRESemmè i wciąż jesteśmy w stałym kontakcie w kwestii współpracy. Jeśli chodzi o przyszłość firmy i jej rozwój, planuję ją powiększyć, aby również odciążyć samą siebie, ale na ten moment jestem One-Man Army. Mam ogromne szczęście, że moja praca mnie nie stresuje. Jest dla mnie przyjemnością, a wiedza, którą zdobyłam przez pracę w różnych miejscach, dała mi wiele cennych wskazówek, które nieprzerwanie wykorzystuję przy prowadzeniu swojej firmy.