Na uczelniach wyższych w Polsce mężczyźni stanowią obecnie mniej niż połowę studiujących. Wśród pokolenia trzydziestolatków wyższe wykształcenie ma 32% mężczyzn i 47% kobiet. Mimo to wciąż w mediach słyszymy mniej głosów ekspertek niż ekspertów – pięciokrotnie (!) mniej niż panów. Na pytanie o przyczyny słychać argument, że pań wyspecjalizowanych w konkretnych dziedzinach jest po prostu niewiele. Przytoczone wyżej liczby pokazują wyraźnie, że to nie prawda.
Z badania przeprowadzonego przez Annę Dryjańską i Piotra Pacewicza (badanie „Media bez kobiet”, 2015) wynika, że od kwietnia 2014 r. do marca 2015 r. w 14 najpopularniejszych programach publicystycznych w radiu i telewizji wystąpiły 644 osoby, w tym tylko 126 kobiet. Dysproporcja jest jeszcze większa, kiedy weźmiemy pod uwagę liczbę pojedynczych wystąpień – wszyscy rozmówcy przemawiali średnio po siedem razy, ale jest to średnia znacząco zawyżona przez głosy męskie – liczba kobiecych wystąpień wynosiła zaledwie 13%. Oznacza to, że na każdy kobiecy głos przypada siedem głosów męskich.
Zarówno dziennikarze jak i dziennikarki zapraszają do programów publicystycznych niemal wyłącznie panów. Kiedy kilka miesięcy temu „Gazeta Wyborcza” do debaty o mediach publicznych zaprosiła Tomasza Lisa, Piotra Kraśkę i Kamila Dąbrowę, strona wydarzenia na facebooku została zasypana pytaniami: „czy nie mamy w Polsce równie kompetentnych dziennikarek?”. Szybko okazało się, że mamy. Do panelu dołączyły Katarzyna Jankowska i Karolina Lewicka. Dlaczego nie uwzględniono ich w pierwszym składzie? Czy to świadoma dyskryminacja kobiet? Niekoniecznie. O tym, kto zostaje zaproszony do debaty czy programu decydują nie tyle ludzie, co ich przyzwyczajenia. A przyzwyczailiśmy się do tego, że w telewizji widzimy mężczyzn, w radiu słyszymy męskie głosy, że poważne dyskusje publiczne toczą się bez obecności kobiet. Dlaczego?
Kobiety są „trudniej uchwytne” – nie tylko przez dodatkowe, niezwiązane z pracą obowiązki, wciąż przypisane do płci, ale również przez brak wiary we własne możliwości i umiejętności. Brak wiary powodowany jest brakiem doświadczenia i wzorców. W ten sposób tworzy się zamknięte koło – skoro kobiety nie mają doświadczenia, to boją się je zdobywać. Musimy pamiętać, że jeszcze nasze prababki i praprababki nie miały praw wyborczych. Mężczyźni mieli setki lat, by zbudować poczucie własnej wartości i przekonanie, że „chcę” znaczy „mogę”.
– Faceci wygadują czasem niesamowite brednie przekonani, że mają świętą rację. Kobiety zastanawiają się, czy mając świetne wykształcenie i olbrzymie doświadczenie mają prawo się odezwać – mówi Paulina Młynarska, na co dzień przygotowująca ekspertki do wystąpień publicznych. – Z kolejnym problemem stykam się jako montażystka programów. Na nagraniu mam super mądrą wypowiedź niezwykle kompetentnej kobiety, ale zanim ta wypowiedź pada, słychać zaklęcie „ja być może się mylę i nie mam racji” – dodaje.
Media kreują, ale niekoniecznie odzwierciedlają rzeczywistość. Dlatego tak ważna jest liczniejsza reprezentacja kobiet w programach publicystycznych i informacyjnych – to ważny krok na drodze do zwalczenia kobiecego, często nieuświadomionego poczucia niższości i niepewności a także niewiary w swoje, często niezwykle wysokie kompetencje.
– Mężczyźni nie pytają, jaki będzie temat rozmowy, kim będą pozostali goście, nie uważają, że muszą się do występu w telewizji przygotować. Są bezproblemowi. Do studia, debat czy materiałów reporterskich zaprasza się osoby, które są pod ręką. A pod ręką są ci, których zapraszało się już wcześniej, których znamy. Najczęściej są to mężczyźni – twierdzi Dorota Warakomska, prezeska Stowarzyszenia Kongres Kobiet, była prezenterka „Panoramy” i „Wiadomości”.
„Demokracja bez kobiet to pół demokracji” powtarzają ci, których razi ta dysproporcja. Jak ma w tym pomóc ogólnopolska baza ekspertek? Baza Ekspertki.org powstała, by ułatwić dziennikarzom i dziennikarkom kontakt z kobietami wyspecjalizowanymi w różnych dziedzinach – od psychologii, przez politykę zagraniczną, aż po fizykę i wybić im z ręki argument o tym, że takich ekspertek nie ma albo, że trudno do nich dotrzeć. Teraz wystarcy, że dziennikarka czy wydawca zarejestrują się na stronie i mają telefon i mejl do setek ekspertek.
– Od samego początku, zresztą to trwa dalej, zderzamy się z problemem tego, że często słyszymy od kobiet, że „ja nie jestem ekspertką”. Na początku starałyśmy się znaleźć potencjalne kandydatki do bazy w naszym otoczeniu. No i rozmawiam z moją koleżanki, która jest doktorką socjologii, a ona mówi: „super pomysł, tak mało jest kobiet w mediach, ale ja nie jestem ekspertką – mówi Dominika Wróblewska, koordynatorka bazy Ekspertki.org.
W bazie zarejestrowało się niemal pięćset świetnie przygotowanych ekspertek, a ich liczba ciągle rośnie. Z bazy korzysta 150 dziennikarzy, wydawców, organizatorów debat publicznych, którzy mają dostęp do danych kontaktowych ekspertek. Media bez kobiet nie są problemem nierozwiązywalnym – są natomiast problemem, który powinniśmy coraz wyraźniej dostrzegać.
Patrycja Wieczorkiewicz