Sztuka równowagi
Przeczytasz w 11 minuty

Sztuka równowagi

Zaczynam pisać te słowa w momencie, kiedy większość z nas jest na etapie realizacji noworocznych postanowień, obietnic, podsumowań. Jest to więc dobry czas na poświęcenie kilku minut, aby zastanowić się, czy nasze życie jest na odpowiedniej drodze także w kwestii równowagi pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym. Osobiście nie jestem zwolenniczką wielkich obietnic, które bardzo często w pierwszym kwartale roku stają się przyczyną naszej frustracji i zniechęcenia. Uważam, że dużo korzystniej jest pokonywać drogę do celu małymi krokami, ale konsekwentnie, skutecznie i ze świadomością, że życie przynosi różne niespodzianki, na które powinnyśmy być przygotowane nawet jeżeli nie miałyśmy ich w planach. Duże zrywy to energia na powstanie, ale pokonywanie wyzwań codzienności to często dosyć mozolna, długotrwała praca, która przynosi największe efekty dzięki konsekwencji i poczuciu, że pokonałyśmy swoje zniechęcenie, słabości i brak motywacji.

Sztuka równowagi

Pisząc te kilka słów muszę przyznać, iż było mi bardzo trudno zabrać się za usystematyzowanie myśli w kwestii tematu, który dotyczy tak wielu kobiet. Każda z nas ma oczywiście trochę inną sytuację, niemniej temat pogodzenia kilku ról jest tematem dotyczącym większości z nas. Nie jest to wyzwanie pojedynczych wojowniczek, ale kwestia, która dotyka większości z nas, aktywnych kobiet. Można byłoby zapytać, która z nas nie jest dzisiaj aktywna ponad domowy etat? Większość z nas wykonuje prace, które mogłyby być spokojnie zadaniem dla kilku osób i robi to oddając siebie całkowicie. Kończymy świetnie studia, uczymy się języków, zdobywamy stopnie naukowe, zaczynamy kariery w firmach lub otwieramy własne biznesy. Oczywiste jest, że wolność finansowa kobiety to coś wspaniałego i praktycznie koniecznego do szczęścia, a relacje z naszymi wspólniczkami, klientkami, partnerami są dla nas źródłem ogromnego poczucia bezpieczeństwa i spełnienia. Ciężko uwierzyć, że niewolnictwo finansowe i uzależnienie od drugiej osoby w kwestii zaspokojenia podstawowych potrzeb materialnych jest dla nas obojętne. Każda dorosła osoba pragnie być niezależna nie po to, aby stawiać się wyżej drugiego człowieka, ale po to, aby być po prostu wolnym człowiekiem- wolnym w wyborze, wolnym w codzienności, wolnym w relacji.  Nie ma miłości, nie ma związku, nie ma szczęścia bez wolności człowieka. Uważam, że jest to kwestia kluczowa także w życiu kobiet, które poszukują w mężczyźnie głownie zaspokojenia potrzeb materialnych. Niestety, z moich obserwacji wynika, że takie związki kończą się dla wielu kobiet tragicznie, nawet, jeżeli starają się one to przez długi czas ukrywać cierpienie pod warstwą drogich prezentów, samochodów i wakacji. Jest to jednak zawsze okupione poczuciem uzależnienia, z którego w razie jakichkolwiek konfliktów – trudno jest wyjść właśnie przez brak wolności. W żadnym wypadku nie sugeruje kobietom ani komukolwiek, aby nie wspierać się wzajemnie w związku, nie mieć wspólnych środków finansowych i majątku. Jest to oczywistym elementem zaufania w związku, niemniej warto, aby nie tworzyło to jednostronnej zależności. Do szczęścia i niezależności kobiety wbrew pozorom nie są potrzebne dyplomy, uznanie otoczenia i padanie na twarz każdego wieczoru. Do szczęścia kobiecie potrzebne są przede wszystkim szacunek, miłość i wolność wyboru. Znam kobiety niezależne, które fantastycznie odnajdują się wspierając mężczyznę w prowadzonych biznesach, wspólnie się rozwijając i wspólnie zarabiając potrzebne środki. Znam kobiety, które skończyły wspaniałe studia, a obecnie mocno sfrustrowane nie potrafią cieszyć się rodziną, ponieważ nie udało im się stworzyć równowagi pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym. W życiu można postawić na jedną kartę. Trzeba jednak pamiętać, że każda droga to konkretna konsekwencja w przyszłości. Konkretny cel. Konkretne zakończenie. Z obserwacji można zauważyć, że najszczęśliwsi są ludzie, którzy potrafią odnaleźć się w połączeniu życia zawodowego z prywatnym pamiętając, że jest to bardzo istotna sprawa.

Nasze życie jest źródłem satysfakcji, jeżeli umiemy pogodzić życie zawodowe z rodzinnym i cieszyć się tak zwaną niezależnością. Jest to oczywiście niełatwa sztuka, której warto się uczyć i ją rozwijać. Życie jednak zaczyna uwierać, kiedy nagle dochodzimy do momentu, w którym czujemy, że czegoś nam brakuje, nic nas nie cieszy i czujemy, że nie tak wyobrażałyśmy sobie swoją przyszłość. Często poświęciłyśmy się całkowicie karierze i nagle zaczynamy rozumieć, że puste wieczory, nawet w najdroższym SPA nie zastąpią ciepłego ramienia zaufanego człowieka. Dlatego robiąc karierę warto zawsze pamiętać o relacjach, przyjaźniach, bliższej i dalszej rodzinie – nie zapominać o istnieniu wszystkich, ale wraz z nimi u boku realizować swoje marzenia. Jeżeli człowiek odsunie wszystkich – żadna kariera nie przyniesie pełni szczęścia. Życie będzie uciekało a my będziemy zastanawiać się, czy nie sprzedałyśmy gołębia za wróbla. Jeżeli wybrałyśmy drogę posiadania rodziny – męża, dzieci – w wirze szalonych obowiązków kilka minut przed północą zastanawiamy się – gdzie jestem JA ? Ja dawna, ja z marzeniami, ja z planami i szalonymi przygodami w tle. Gdzie jest moje imię poza rolą MAMY, ŻONY ? Czy jeszcze kiedyś odzyskam wolną SIEBIE ? Czasami jeszcze pomiędzy chorobą dziecka, gotowaniem obiadu, a próbą ignorowania ciągłej nieobecności partnera – przypominamy sobie, że kiedyś chciałyśmy więcej, inaczej, ambitniej. Czasami słysząc w radiu piosenkę Margaret„ Byle jak” ronimy po cichu łzę, żeby nikt nie zauważył. Udajemy, wkładamy maski, wrzucamy na facebooka zdjęcia z cudownym dzidziusiem, nie pokazując bałaganu w mieszkaniu, zapuchniętych oczu i zarzuconych marzeń.

Jak w tym wszystkim się odnaleźć? W świecie, w którym możemy teoretycznie wszystko, choć doba jest za krótka a zdrowie i młodość nie są wieczne. Jak utrzymać relację z partnerem, skoro kariera wymaga ciągłego doszkalania się, wyjazdów, nieobecności ? Jak być dobrą matką, skoro nie ma mnie w domu każdego dnia? Jak nie mieć wyrzutów sumienia wybierając jedno, a poświęcając drugie ?

Z pokorą muszę przyznać, iż nie znalazłam jeszcze idealnej recepty na powyższe rozterki. Dużo rozmawiam z aktywnymi kobietami, przyjaźnię się z własnymi klientkami, partnerkami w pracy i takie analizy są często tematem naszych rozważań. No bo jak mam zdążyć do przedszkola z rana, w tym samym czasie do szkoły z drugim dzieckiem, w pędzie do pracy, w międzyczasie na spotkania, kiedy zrobić zakupy eko i ugotować zdrowy obiad, zdążyć odebrać dzieci, pomóc im odrobić lekcje, zrobić pranie, posprzątać, porozmawiać z mężem, być efektywna, produktywna, dokształcona na bieżąco, dobrze ubrana, atrakcyjna, uśmiechnięta jak z billboardu, zaliczyć wakacje w Dubaju, które stają się obowiązkiem a nie przyjemnością…KIEDY ? Doba jest zdecydowanie za krótka. Mnie także od czasu do czasu dopadają takie myśli. Udało mi się jednak dogadać z samą sobą na tyle, na ile było to możliwe. Kluczem są priorytety. Jeżeli ich nie ustalimy, nie przegadamy same z sobą, nie zapiszemy i nie będziemy respektować – staniemy przed wypaleniem poprzedzonym hasłem : „ muszę być dobra ze wszystkiego”.

Jak pogodzić życie zawodowe z rodzinnym i nie zwariować? Po pierwsze nie ciągnąć żadnej z tej ról na siłę – bo rodzina podgaduje, bo znajomi pytają, bo na facebooku wszyscy wystawiają zdjęcia z dziećmi – to ja też sobie muszę takie życie jak najszybciej sprawić. Żadna z takich ról nie przyniesie nam szczęścia. To, co robimy dla opinii innych, to niestety zgubna niewola. Warto zacząć się uwalniać. Kiedy usłyszę nieprawdziwą a nieprzychylną opinię na swój temat – pierwszym krokiem jest przyjęcie jej, zaakceptowanie i pójście dalej. Każdy ma prawo do swojego zdania, a skoro ja znam prawdę, to żałuje faktu, że ktoś jej nie zna, więc wymyśla nieprawdę. Iść dalej. Wolnym. Bez analizy, bez zagłębiania się, bez żalu i pretensji, bez śledztwa pod tytułem : kto, kiedy i po co ? Szkoda życia. Ono jest jedyne i bardzo krótkie. Uświadamiamy sobie to chyba dopiero w pewnym wieku, kiedy już wiemy, że na wiele kwestii szkoda życia i zdrowia.

Jeżeli chcę pracować, realizować się zawodowo, zarabiać a jednocześnie mieć rodzinę – trzeba powiedzieć sobie prawdę. Sama nie dam rady. Zamęczę się i wypalę. Potrzebuje wsparcia, pomocy. Na pierwszym planie stoi mąż, partner. Bez niego plan harmonii spali na panewce. Jeżeli on nie jest gotów nam pomóc – będziemy go obwiniały, z nerwami wykonywały obowiązki domowe a zależy nam na satysfakcji zawodowej a nie na samotnym utrzymywaniu dzieci i rodziny, żeby mieć co  do garnka włożyć. Pomocny partner jest nam niezbędny. Warto o tym rozmawiać jeszcze przed posiadaniem dzieci, żeby nie było później wielkiej krzywdy i pretensji.

Na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że swojemu przyszłemu mężowi powiedziałam podczas jednych z pierwszych rozmów, że nie wyobrażam sobie w życiu zawalić nauki, moich wymarzonych studiów, dalszego samorozwoju i życia zawodowego. Życie to zweryfikowało, kiedy na świat przyszły dzieci – a z nimi wielka miłość, wielka odpowiedzialność, wielka ilość obowiązków. Już wiedziałam, że są najważniejsi na świecie i żadna kariera mi tego uczucia nie zastąpi. Wiedziałam jednak, że jeżeli całkowicie zrezygnuje z pasji, marzeń, dalszego rozwoju – dzieci nie będą miały szczęśliwej mamy. To dla nich przeorganizowałam życie. Spisałam cele, zrobiłam plan i zastanawiałam się, jak to połączyć. Uważam, że warto pierwsze miesiące a nawet lata życia dzieci poświęcić głównie macierzyństwu, aby w perspektywie czasu wrócić do pełni aktywności zawodowej. Początki macierzyństwa są tak wielką rewolucją, że próba pogodzenia jej z karierą jest zwyczajnie rzucaniem się z motyką na słońce. Warto chwilę poczekać, dać sobie czas i powoli z czasem wracać do świata zawodowego. Nie da się jednak zniknąć w piaskownicy na 4 lata i na skrzydłach wrócić w realia biznesu lub etatu. Trzeba cały czas być w miarę na bieżąco. Bez stresu, bez presji, ale jednak nie zaniedbać mózgu na monotematycznych torach rozmów o szczepieniach, lekarzach, chorobach. Warto zastanowić się, w jakiej dziedzinie będę się za jakiś czas realizowała i po prostu jakby przy okazji w wolnej chwili poczytać, podszkolić się, wybrać na jakiś wykład, seminarium, kurs. Niekoniecznie w pędzie, ale na spokojnie – wpisać w kalendarz, zaplanować i nie odwoływać. Taki drobny kroczek, który pokazuje nam, że coś robimy z boku, że gdzieś mamy swoją małą przestrzeń zawodowo- intelektualną, która daje nam szansę na istnienie na rynku zawodowym. Nawet jeżeli za jakiś czas zmienimy koncepcję naszej przyszłości – każda taka wiedza, takie doświadczenie bardzo nam się przyda. Pomoże przetrwać trudy początków macierzyństwa, da nam satysfakcję i zwiększy pewność siebie. Będziemy miały o czym porozmawiać z ludźmi aktywnymi zawodowo nawet jeżeli nie są biegli w temacie kaszek i bezglutenowego jedzenia dla maluchów. Jest to szansa na nowe kontakty, nowe znajomości, nowe drzwi. Zamiast czytać plotki na portalach – warto poczytać artykuły branżowe, które mogą nam się przydać w przyszłości. Tematy gospodarcze, prawne, biznesowe, polityczne. Jest to naprawdę drobny wysiłek, a duży krok na drodze utrzymania ciągłego rozwoju kobiety nawet jeżeli nie pracuje w danym momencie zawodowo.

Nie potrzeba do tego wielkich środków, wielkiego zaangażowania i pomocy osób trzecich. Wystarczy chęć i mobilizacja. Metoda małych kroków według moich obserwacji jest niesamowita. Nie zaburza funkcjonowania obecnego kształtu życia, a jednak powoli, niczym kropla – drąży skałę. Wyjść raz w tygodniu na ustalone zajęcia, niekoniecznie tylko fitness dla mam. Może warto zainwestować właśnie w rozwój intelektualny? Nie namawiam do rezygnacji z dbania o formę fizyczną, niemniej samo schudnięcie bez wewnętrznego poczucia wartości, wiedzy, sprawczości – jest słabym fundamentem dla przyszłości zawodowej. Wyjątkiem jest tu marzenie, aby zostać trenerką. W innym przypadku naprawdę warto inwestować swój czas i wysiłek także w rozwój intelektualny. Daje on wielką siłę, pewność, nawet jeżeli wyglądamy gorzej niż dwudziestoletnia dziewczyna. O wiele jednak bardziej jesteśmy atrakcyjne do rozmowy, współpracy zawodowej i biznesowej, a to nasza wielka siła i kapitał. Jestem wychowana w duchu czytania, nauki i dyskusji. Być może to pewne skrzywienie, ale muszę powiedzieć jedno. Jest to największy kapitał kobiety. Po wypadku  samochodowym wyglądałam delikatnie mówiąc – dramatycznie. Oczywiście, najpierw liczyło się tylko zdrowie, szansa na normalne funkcjonowanie. Po czasie jednak zrozumiałam, że nie ma co przywiązywać się do urody – w jednej chwili możemy ją stracić. A jaką radością było poczucie, że w szpitalu mogę nadal czytać, stawać się mądrzejsza, pomimo uziemienia. Z powodu pogruchotanej ręki prawej – nauczyłam się pisać ręką lewą. Ile to było radości, że znów można coś zanotować. A wygląd w tamtym czasie ? Nie miał żadnego znaczenia. Były oczy z krwiakami, były połamane kości, były bóle i lęki. Ale został mózg – największa inwestycja człowieka. Podobnie jest z macierzyństwem. Przeczytać coś mądrego spoza tematyki dziecięcej choć raz dziennie – ile to daje podstaw do rozmowy, dyskusji, pozostawania na fali atrakcyjnej intelektualnie kobiety.

Z dzieckiem większym można robić już naprawdę dużo. Można założyć własny biznes, można zacząć pracę na pół etatu, można realizować się w wolnym zawodzie. Ważna tutaj jest organizacja, motywacja i pomoc najbliższych. Zawsze jednak warto pamiętać o kilku kwestiach. Nie zamęczać się ponad siły. Wykonać coś z życia zawodowego, a resztę wpisać do kalendarza na kolejne dni. W ten sposób nie wypalimy się i nie ugniemy, a będziemy czuły cały czas realizację na kilku polach.

Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że obecnie swoje życie mam zaplanowane w kalendarzu na całe najbliższe miesiące. Nie z miłości do takiej formy funkcjonowania, ale ze świadomości, że jest to najbardziej sprawdzająca się forma przy posiadaniu rodziny i życia zawodowego. W kalendarzu są spotkania z klientami, wykłady, wyjazdy, terminy oddania tekstów, projekty zawodowe, ale także zebrania szkolne, wycieczki z dziećmi, urodziny znajomych, spotkania z bliskimi ludźmi. Wszystko to jest ważne, zaplanowane, ma swoje miejsce w życiu. Eliminuje do minimum chaos, a kiedy wypada coś niespodziewanego – sprawdzam na kiedy można coś przełożyć, a kiedy można zrobić coś w zamian. W moim kalendarzu są także od jakiegoś czasu sztywno wpisane urlopy. Okazało się bowiem, że jeżeli ich wcześniej nie wpiszę – one się nie wydarzą. Zawsze coś wypada, nigdy nie ma czasu, zawsze są kolejne sprawy do załatwienia. Obecnie wpisując wyjazd do kalendarza – mam kilka miesięcy, aby całą resztę dostosowywać do faktu, że w konkretnym terminie nas nie ma. Życie nauczyło mnie, że zdrowie mamy jedno a niestety brak odpoczynku odbija się mocno na organizmie. Płacę za to pewną cenę do dzisiaj i każdemu mogę poradzić – wpisuj urlop w kalendarz. Reszta świata się do tego dostosuje.

Trzeba pamiętać, że w naszym kalendarzu nie możemy wpisać pozycji : choroba dziecka, choroba nasza lub partnera, niespodziewane wypadki, firmowe pożary. To jest już czynnik poza naszą kontrolą i musimy być na niego przygotowane. W jaki sposób ? Nie bać się, ale kiedy nadchodzi – przeorganizowywać co można i pokonywać gorszy czas. Wspierać siebie, przyjmować wsparcie i pomoc bliskich, nie wstydzić się prosić o pomoc. Następnym razem to my pomożemy komuś w potrzebie. Harmonia życia zawodowego i prywatnego wymaga od nas świadomości, że będziemy potrzebowały innych. Perfekcjonizm i bycie „ Zosią totalnie samodzielną” nie jest tu dobrym kierunkiem. Warto prosić partnera, rodzinę o choćby drobną pomoc – dla nas może być to bardzo ważne, a wcale nie umniejszy naszej samodzielności.

Na koniec chciałabym napisać, że nie ma jednej recepty na udane życie zawodowe i prywatne. Uważam jednak, że są różne charaktery, różne temperamenty kobiet i warto zastanowić się, jakimi osobami jesteśmy właśnie MY. Być może nie do końca odnajdujemy się w samodzielności prowadzenia biznesu, w samoorganizacji, w odpowiedzialności za prace innych ludzi. Być może dużo bliższa jest nam idea pracy w zespole zorganizowanej firmy i rozłożenia odpowiedzialności na wiele osób. Być może jesteśmy szczęśliwe wspierając małżonka, który prowadzi biznes, a my jesteśmy jego prawą, nieoficjalną ręką, doradcą – zawsze pamiętając o samorozwoju i dbaniu o intelekt. Opcji jest mnóstwo. Ważne jest, aby mieć ustawione jasno priorytety i nie brać za dużo na barki. Czasami pozwolić sobie na dzień w dresie – to też element życia zawodowego :)  Priorytety są bardzo ważne, kiedy przychodzi moment wyboru. Mamy propozycje wyjazdu, wylotu, a w tym czasie nasze dzieci mają ważne wydarzenie w szkole lub w ich świecie. Co jest naszym priorytetem? Jeżeli mamy to jasno określone – nie łapie nas wieczna frustracja, że coś straciłyśmy, że coś nam uciekło. Dzięki priorytetom – wybrałyśmy a nie straciłyśmy. Wiemy, jakie są konsekwencje takiego wyboru i jesteśmy ich świadome. Moim priorytetem były zawsze dzieci i rodzina. Miałam mnóstwo propozycji i projektów, z których nie skorzystałam. W momencie rezygnacji miałam momenty, w których słysząc „ to Twoje 5 minut „ – zastanawiałam się nad kosztami odmowy. Okazało się jednak, że wybierając rodzinę nie tylko nie straciłam szansy na zawodową karierę, a jeszcze dzięki priorytetom wybierałam projekty, które były wartościowe, przyniosły mi spełnienie, niezależność i były warte poczekania. Zawsze chciałam być w świecie mojej rodziny, dlatego co rano na zmianę z mężem ciągniemy się z plecakami do szkoły zamiast szykować się na spotkania około południa. Dlatego jadam z nimi w cudownej szkolnej stołówce i uwielbiam znać każdą Panią, która sprząta, gotuje i jest w ich życiu. Jestem na bieżąco z tematami w szkole, bo jest to mój jasny priorytet. Resztę zadań dostosowuje do tego, co uznałam za najcenniejsze. Za kilka lat ten etap się zakończy, a ja wiem, że będą bardzo dumna, że takiego wyboru dokonałam. Gdybym siedziała na kanapie w telewizji i każdego dnia poświęcała kilka godzin na makijaż, rozmowy z obcymi ludźmi – byłabym na pewno zadowolona nie mając rodziny. Nie potrafiłabym jednak od świtu zostawiać dzieci i znikać. Z drugiej strony rozwijam życie zawodowe, które w bardzo konkretny sposób dało mi niezależność, satysfakcję, a pozwoliło zachować priorytety. Po prostu można to pogodzić. Mając propozycję dalekich lotów zawodowych na którą mogłabym zabrać niechętną rodzinę- odmawiam. Skoro inni członkowie rodziny nie są na to gotowi – zachowuje priorytet i nie żałuje. Nie rozpamiętuje – co straciłam, co mogłam zyskać. Nie był to czas, dokonałam wyboru. Daje mi to wielki spokój, harmonię. Udało mi się stworzyć wspaniały team ludzi, z którymi zbudowaliśmy wspólnie naprawdę wiele a świadomość, że nie zaniedbałam przy tym rodziny jest dla mnie największą nagrodą. Czy obyło się bez kryzysów, zgrzytów, momentów słabszej komunikacji? Nie ma co udawać – były różne momenty. Były analizy, zastanowienia, dylematy. Liczy się jednak efekt i z dokonanych wyborów jestem po prostu zadowolona. Kosztów jest dużo, ale zyski są większe.

Sztuka równowagi

Można byłoby pisać całe rozdziały o konkretnych wydarzeniach pokazujących próby godzenia pracy, udanego związku i macierzyństwa. W tym jednym jednak artykule warto zaakcentować na koniec, że harmonia w życiu zawodowym i prywatnym jest bardzo ważna. Jeżeli nie mamy dzieci – warto pielęgnować rodzinne relacje, przyjaźnie, znajomości. Nie trzeba koniecznie na siłę urodzić dziecka, aby wpasować się w wymagania otoczenia. Ja osobiście nie miałam nigdy marzeń dotyczących macierzyństwa – chciałam się uczyć, pisać, działać, rozwijać  i podróżować. I udało się. Życie napisało scenariusz, który jest dla mnie najlepszy, choć wpisało w niego swoje rozdziały.  Sztuką jest tak wszystko połączyć, aby nie żałować, nie rozpamiętywać i nie obwiniać samej siebie z każdym mijającym rokiem. Sztuką jest dogadać się z samą sobą i odpowiedzieć sobie na pytanie, czego JA tak naprawdę oczekuje od życia, od partnera i od świata. Przy takiej wiedzy – możemy jasno się komunikować i otrzymując – dawać. Jest tyle dróg do szczęścia – ile nas, kobiet. Życzę jednak każdej z nas, abyśmy umiały być wolne, spokojne i niezależne, nawet jeżeli trzeba z czegoś zrezygnować. Każdy wybór to jakiś zysk i jakaś strata. Ważne, aby z czasem zyski rosły, a straty nie spędzały snu z powiek. Niech to zawsze będzie świadomy wybór, dzięki któremu nasza harmonia w życiu będzie zachowana. Każdej z nas życzę równowagi w życiu, ale przede wszystkim wolności, bez której żaden człowiek nie będzie szczęśliwy.

 

 Autorka tekstu: Agnieszka Zydroń – felietonista, dziennikarz, autorka artykułów do prasy kobiecej a także 3 książek – „Zazdrość kobieca”(bestseller 2010 r.), „Życie na kredyt” (2011), „Dzień, który zmienił ich życie” (2013, wywiady z ofiarami wypadków na polskich drogach). Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego, kulturoznawca, rosjoznawca. Właścicielka firmy AGANT Domy z bali, www.agantbale.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zaloguj się

Zarejestruj się

Reset hasła

Wpisz nazwę użytkownika lub adres e-mail, a otrzymasz e-mail z odnośnikiem do ustawienia nowego hasła.