- Czy bank może złożyć pozew sądowy przeciwko osobom biorącym kredyt we frankach i czemu może do tego dojść?
Tak, bank ma prawo złożyć pozew o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Może to nastąpić w sytuacji, gdy umowa kredytu zostanie przez Sąd uznana za nieważną. Co oznacza, że bank domaga się uzyskania wynagrodzenia za umowę, która w świetle prawa nie istnieje. Stwierdzenie nieważności umowy powoduje, że strony zobowiązane są zwrócić sobie wszystko to co otrzymały od drugiej strony. Jeżeli więc bank udzielił kredytu na 100 000 zł to kredytobiorca zobowiązany jest oddać bankowi dokładnie 100 000 zł i ani złotówki więcej. Dlatego też banki w przypadku unieważnienia umowy starają się uzyskać wynagrodzenie, które normalnie otrzymałyby w postaci prowizji od udzielenia kredytu i odsetek.
- Czy frankowicze mają szanse na wygranie takiej sprawy sądowej z bankiem?
W tym przypadku również muszę odpowiedzieć twierdząco. Frankowicze (choć dotyczy to wszystkich kredytobiorców, który zawierali kredyt indeksowany do waluty obcej) mają bardzo duże szanse na wygranie takiej sprawy. Obecnie banki wszystkie takie sprawy przegrywają. Wynika to z faktu, że wynagrodzenie za korzystanie z kapitału jest sprzeczne z celami dyrektywy Unii Europejskiej nr 93/13 dotyczącej ochrony konsumentów, jak również nie znajduje oparcia w polskim prawie. Gdyby było inaczej bank nie poniósłby żadnej kary za wprowadzanie postanowień umownych, które są rażąco krzywdzące dla ogółu społeczeństwa. Co więcej, miałby przyzwolenie na działanie wbrew przepisom, gdyż miałby pewność, że niezależnie od unieważnienia danej umowy i tak otrzymałby swoje wynagrodzenie. W konsekwencji nie byłoby sensu występować z pozwem przeciwko bankowi, bo finalnie i tak konsument byłby jedynym poszkodowanym. Dlatego tak ważne jest, aby nie tylko frankowicze walczyli o swoje prawa i nie dopuszczali do jawnego naruszania zasad, szczególnie przez instytucje zaufania publicznego jakimi są banki. Im większa będzie nasza świadomość jako społeczeństwa co do przysługujących nam praw, tym rzadziej będą miały miejsce sytuacje, w której są obecnie frankowicze.
- Czy wzrost kursu franka szwajcarskiego może doprowadzić do unieważnienia kredytu i jak z tego skorzystać?
Sam wzrost kursu franka szwajcarskiego nie ma żadnego wpływu na uznanie umowy kredytu za nieważną. Oczywiście wzrost waluty spowodował, że frankowicze uświadomili sobie jak ryzykowny produkt sprzedał im bank i jaki to ma wpływ na ich budżet. Należy pamiętać, że banki przy zawieraniu umowy nie informowały o faktycznym ryzyku walutowym. Co więcej, zapewniały, że frank szwajcarski jest niezwykle stabilną walutą i jej wahania mogą sięgać maksymalnie 10-20%. Bardzo istotne jest przy tym, że banki bardzo często nie informowały w jaki sposób wzrost franka szwajcarskiego będzie miał przełożenie na ich wysokość raty. I właśnie brak należytego poinformowania o wszystkich ryzykach związanych z kursem franka szwajcarskiego jest jednym z podstawowych argumentów do unieważnienia umowy. Poza brakiem informacji o ryzyku kursowym, banki również nie informowały o przysługujących frankowiczom prawach, jak chociażby możliwości zmiany postanowień umownych. Najistotniejszym jednak błędem banków było to, że korzystały z wzorców umownych, w których dopuszczały możliwość swobodnego ustalania kursów walut, bez wskazywania jakichkolwiek zasad jego ustalania. Oznacza to, że banki w ten sposób ukrywały swoje wynagrodzenie i mogły je dowolnie kształtować bez wiedzy i zgody frankowiczów. Takie działanie banków doprowadziło do tego, że frankowicze są jedyną stroną umowy, która ponosi ryzyko kursowe, a przy tym bank uzyskuje dodatkowe korzyści.
Jeżeli więc weźmiemy pod uwagę wszystkie opisane okoliczności, naruszeń banku jest tak wiele, że istnieją wyraźne podstawy do unieważnienia umowy z których możemy skorzystać. O ile więc wzrost franka szwajcarskiego nie ma żadnego wpływu na ważność umowy to jest przyczyną, dzięki której możemy skutecznie walczyć z nieuczciwymi praktykami banków.
- Jakie korzyści i zagrożenia płyną z pozwania banku w związku z kredytem indeksowanym lub denominowanym?
Korzyści z pozwania banku jest bardzo wiele, w zależności od końcowego wyniku. Pozwanie banku może zakończyć się na dwa sposoby, czyli unieważnieniem umowy lub tzw. „odfrankowieniem”. Najkorzystniejszym rozwiązaniem jest oczywiście unieważnienie umowy, bo jak wskazywałem wcześniej prowadzi to do sytuacji, gdzie kredytobiorca musi oddać bankowi wyłącznie kwotę jaką otrzymał od banku. Mając na uwadze wysoki kurs franka szwajcarskiego oraz kilkanaście lat spłacania rat najczęściej okazuje się, że kredytobiorca spłacił już kwotę, którą otrzymał z banku lub nawet ją nadpłacił. W przypadku unieważnienia umowy może się okazać, że nie tylko bankowi nie będzie trzeba płacić już żadnych pieniędzy, ale również może okazać się, że to bank będzie musiał zwrócić pieniądze.
„Odfrankowienie” zaś to mniej korzystne rozwiązanie, ale dalej znacznie bardziej korzystne niż spłacanie kredytu na obecnych warunkach czy chociażby zawarcie ugody z bankiem, która często sprowadza się do przewalutowania kredytu. Przy „odfrankowieniu” kredytobiorca ma trzy korzyści. Pierwsza to taka, że bank zobowiązany jest do zwrotu określonych środków, często kilkudziesięciu lub kilkuset tysięcy złotych. Druga zaś to fakt, że kwota pozostała do spłaty znacząco się zmniejsza. Jeżeli więc obecnie kredytobiorca ma do spłaty 200 000 zł, to po „odfrankowieniu” jego kwota do spłaty może wynosić 100 000-150 000 zł. Ostatnią korzyścią jest, że kredyt nie będzie przeliczany do franka szwajcarskiego, a jego walutą będzie polski złoty.
Poza powyższymi warto dodać, że frankowicze, którzy spłacili bankowi więcej pieniędzy niż otrzymali, mają szanse na wstrzymanie płatności rat na cały okres trwania postępowania sądowego, który może trwać nawet kilka lat. W takiej sytuacji może się okazać, że frankowicze już od złożenia pozwu do sądu mogą uwolnić się od płacenia rat kredytu.
- Czy frankowicze mogą rościć sobie prawo do ,,odfrankowienia” kredytu? Na czym polega ten proces?
Jak najbardziej frankowicze mogą dochodzić „odfrankowienia” umowy. Jednak powszechną praktyką jest, że w pozwie przeciwko bankowi wnosi się w pierwszej kolejności o unieważnienie umowy, a dopiero, gdy sąd uzna, że nie ma podstaw do unieważnienia to o „odfrankowienie”. Wynika to z faktu, że unieważnienie jest znacznie korzystniejsze dla frankowicza. „Odfrankowienie” zaś powoduje, że kredyt hipoteczny utrzymujemy w mocy, ale na zmienionych warunkach. W dużym uproszczeniu proces „odfrankowienia” sprowadza się do usunięcia z umowy postanowień dotyczących obcej waluty. Skutkuje to tym, że dalej istnieje obowiązek spłacania rat kredytu, ale w złotówkach, bez dokonywania przez bank nieuczciwych przeliczeń do franka szwajcarskiego.
- Jakie ma Pan porady dla osób, które wzięły kredyt we frankach, aby było ich stać na spłacenie kredytu?
Każdemu kto wziął kredyt we frankach szwajcarskich lub innej walucie, sugerowałbym skonsultować swoją sytuację z prawnikiem. Przyjęło się, że analiza umowy przez prawnika zupełnie nic nie kosztuje. W takiej sytuacji kredytobiorca uzyska informacje co w jego przypadku jest najkorzystniejsze. Trzeba też pamiętać, że pozwanie banku to nie jedyna możliwość (choć najkorzystniejsza). Szczególnie dla osób, których sytuacja finansowa nie pozwala na wszczęcie procesu przeciwko bankowi, korzystnym rozwiązaniem może okazać się ugoda z bankiem, ale po konsultacji z prawnikiem.
Na koniec chciałbym jedynie uczulić osoby, które zdecydują się na skorzystanie z pomocy prawnika, aby były uważne przy wyborze takiej osoby czy kancelarii. Należy pamiętać, że na rynku funkcjonuje wiele podmiotów, które podają się za kancelarie prawne lub opisują się jako specjaliści z tej dziedziny. Żaden adwokat, radca prawny czy kancelaria prawna nie mogą wykonywać swojego zawodu w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością czy spółki akcyjnej. Nie mogą również rozliczać się z klientem wyłącznie za samą prowizję. Jest to o tyle istotne, gdyż wybranie niewłaściwej osoby lub firmy może spowodować, że nawet po wygraniu procesu z bankiem będziemy mieli problem z naszym pełnomocnikiem czy firmą, która prowadziła sprawę. Często wynagrodzenie może sięgać kilkudziesięciu tysięcy złotych, o którym dowiemy się po fakcie.