W obecnych czasach znajomość chociaż jednego języka obcego to absolutna podstawa. Co jednak z tymi, którym standardowe metody nauczania nie wystarczają?
Rozmawiam z Agnieszką Kołodziej, nauczycielem angielskiego, blogerką, mamą dwójki maluchów. O pasji, nowatorskim podejściu do nauczania i godzeniu wielu ról.
AJ: Zacznijmy od bloga. Englishshow – polski tekst z angielskimi słówkami. Skąd taki pomysł?
Agnieszka Kołodziej: Od kilku lat obserwuję modę językową na używanie makaronizmów w języku ojczystym. Kiedyś była to „przypadłość” osób mieszkających za granicą, albo fajny temat do żartów. Niejeden „wujek z Ameryki” mówił o tym, że musi zadbać o INSURANCE, bo bez tego mogą być PROBLEMS. Teraz, każdy project manager zna swoje targety, a kelner bez wahania zaserwuje nam regular coffee. W środowisku korporacyjnym jest to absolutna norma, a brak znajomości pewnych wyrażeń może być kojarzony z ignorancją i niechęcią rozwoju. Postanowiłam zrobić z tego użytek, piszę w taki sposób, by czytelnicy mieli okazję poznać nie tylko znaczenie słów lub konkretnych zwrotów, ale również wyczuć emocje wypowiedzi i dzięki temu umiejętnie zastosować je samemu. Jeśli chodzi o Polaków mieszkających za granicą, to jestem pewna, że komunikowanie się w ten sposób obniża stres związany z ryzykiem bycia niezrozumianym. Takie osoby uczą się szybciej i efektywniej, nie mają zahamowań.
AJ: A gdzie szukasz inspiracji?
AK: Media społecznościowe oraz witryny newsowe takie jak: HuffingtonPost, JustJared, Daily Mail, The Economist stają się dla mnie inspiracją do poszukiwania wieloznaczności słów i wyrażeń, które wykorzystuję w swoich wpisach.
AJ: No dobrze, a skąd pewność, że taka forma nauki angielskiego jest skuteczna?
AK: Przekonałam się o tym podczas prowadzenia lekcji języka angielskiego. Bardzo często trzeba wytłumaczyć uczniowi znaczenie danego słowa, by było poprawnie używane. Taka mieszanka rozwiewa wszystkie wątpliwości i powoduje uśmiech na twarzy. Na następnej lekcji, podczas powtórki właśnie te słowa były zapamiętywane najlepiej.
AJ: W tekstach odwołujesz się głównie do amerykańskich tradycji. Dlaczego?
AK: Jeśli chcemy mówić biegle po angielsku, to powinniśmy wiedzieć jak najwięcej o kulturze i środowisku danego kraju. Rozumiem, że nie każdy ma ochotę studiować literaturę amerykańską i czytać do poduchy o podbojach miłosnych Pocahontas. Łączę przyjemne z pożytecznym i wybieram takie tematy, które powinny czytelnika zaskoczyć i zachęcić do dalszych podróży po Ameryce. Poza tym lubię pozytywnego ducha tego kraju, optymizm i oddanie tradycji, które Amerykanie z wielka dumą prezentują na każdym kroku.
AJ: Nowy rok tuż tuż. Czy w związku z tym masz jakieś plany związane z prowadzeniem bloga, z jego rozwojem?
AK: Chciałabym stworzyć społeczność, która umożliwi czytelnikom dzielenie się własnymi doświadczeniami i tematami, które będą dla wszystkich inspiracją do pogłębiania wiedzy z zakresu nauki języka angielskiego.
AJ: A jak ogólnie oceniasz poziom znajomości angielskiego wśród Polaków? Potrafią wystarczająco dużo?
AK: Uważam, że Polacy są bardzo ambitni i potrafią mówić po angielsku tak, żeby zaspokoić swoje potrzeby językowe w pracy i poza nią. Ze względu na dość małe zróżnicowanie kulturowe naszego kraju brakuje nam doświadczenia w użyciu języka i przez to pojawia się nieśmiałość, która blokuje nasz potencjał. Czy wystarczająco dużo? Jestem zdania, ze w tym przypadku nigdy za wiele.
AJ: Masz jakieś rady dla początkujących uczniów? Jest jakiś sposób, aby nauczyć się szybko języka obcego?
AK: Być może rozczaruję entuzjastów kursów typu „ angielski w 30 dni” , ale nie można nauczyć się żadnego języka szybko. Potrzeba na to wiele czasu, systematyczności i wytrwałości. Dobra wiadomość jest taka, że dość szybko jesteśmy w stanie komunikować się tak, by poczuć satysfakcję z pracy, którą wkładamy w naukę. Wrócę do przykładu Ameryki, gdzie do tej pory kompletny brak znajomości języka nie jest szczególnie źle postrzegany, więc niezwykle istotne jest przełamanie się i jak najszybsze praktykowanie zdobytej wiedzy. Warto już zacząć od zwykłego „Hello”.
AJ: Jesteś matką dwójki małych dzieci. Wiele kobiet uważa, że pogodzenie wielu ról to kwestia dobrej organizacji i żaden z aspektów życia na tym nie cierpi. A jak Ty godzisz różne role?
AK: Kiedyś zdarzało mi się odkładać pewne sprawy na ostatnią chwilę, teraz już tego nie robię i dzięki temu mam wrażenie, że jestem dobrze zorganizowana. Nie obwiniam się za niepowodzenia i codziennie daję sobie szansę na pogodzenie wszystkich obowiązków. Doceniam również chwile tylko dla siebie i męża, dzięki czemu mam tę równowagę, która daje mi siłę do działania. Poza tym chcę dać moim dzieciom dobry przykład i udaje mi się dzięki nim.
AJ: Czego chciałabyś nauczyć swoje dzieci? Oczywiście poza językiem angielskim :)
AK: Szacunku do siebie i do innych oraz żeby podążały za swoimi marzeniami i nie obwiniały się za popełniane błędy, które wbrew pozorom pomagają nam odnieść sukces, niezależnie od tego czy mówimy o szczęśliwej miłości czy wspaniałej pracy. I dużo, dużo uśmiechu i dystansu do wielu spraw.
AJ: Jako, że jesteśmy tytułem głównie o kobietach i dla kobiet, to nie może zabraknąć pytania o kobiety w Twoim życiu. Czy jest jakaś, która stanowi dla Ciebie autorytet? Jeśli tak, opowiedz nam więcej.
AK: Moja mama jest dla mnie absolutnym fenomenem. Jest to silna, mądra i piękna kobieta, która potrafi docenić małe rzeczy. Jest ciekawa świata i wciąż widzę w niej pierwiastek dziecka, który każdy z nas powinien w sobie pielęgnować.
AJ: Dziękuję za rozmowę.
AK: Ja również bardzo dziękuję!
Rozmawiała AM