Joanna Ambroz, młoda artystka wizualna, która debiutowała w 2017 książką „Cięcie — włosy ludu polskiego” oraz plakatem dla akcji #sexedpl. Właśnie wróciła z Korei Południowej, gdzie wystawiała swoje malarstwo. Rozmawia Marta Popławska.
Jak ma się kształt Twojego obecnego życia do zamiarów i wyobrażeń sprzed dekady na temat przyszłości?
Zaczynając studia, chciałam robić książki i malować. Wydawało mi się, że na życie jest kilka recept: przestrzegasz ich i wszystko idzie gładko. Miałam też pewność, że w wieku 24 lat kupię Hotel Polonia w Częstochowie. Nie mam hotelu i dowiedziałam się, że w życiu mało rzeczy można zaplanować (ale można ich pragnąć).
Jakie są ramy Twojego artystycznego funkcjonowania?
Poruszam się w malarstwie, książce w sensie totalnym i plakacie. Opracowuję tematy niewygodne, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami. W pracach zastanawiam się nad kobiecością i odzwierciedloną w niej męskością. Zajmują mnie namiętności, rozumienie emocji i tematy tabu.
W jakich barwach widzisz przyszłość obecnie?
Jestem w trakcie malowania i pisania książki, która opowiada o przeżywaniu choroby nowotworowej mojej mamy. W szczery sposób dzielę się w niej lękiem i poczuciem osamotnienia. Mówię o wypieraniu uczuć i sytuacji, które pchają do zapadania się w sobie. To historia walki i żałoby, prowadzona w podwójnej narracji: opisującej zdarzenia, błędne diagnozy i świadectwa tego, co działo się mojej głowie.
Teraz najważniejsza jest dla mnie obrona doktoratu, która będzie symbolicznym zakończeniem żałoby. Po niej chciałabym lecieć w krótką podróż po Francji i dowiedzieć się, co dalej.
https://www.instagram.com/joannaambroz/
Fotografie: Hubert Różycki